Dodano: 25.02.2015, Kategorie: Rozmowy
Medycyna nieludzka
Z dr n. wet. Beatą Lisiecką-Żuchowicz, właścicielką Amigo-Vet Centrum Leczenia Zwierząt w Będzinie, rozmawia lek. wet. Grzegorz Golba.
Jako pierwsza napisała pani doktorat pod patronatem naszego Stowarzyszenia. Czy miało to duże znaczenie podczas pracy nad nim?
Tak. Jestem bardzo wdzięczna za patronat Śląskiej Polikliniki Weterynaryjnej nad moim doktoratem i za pomoc w realizacji badań doświadczalnych. Szczególne podziękowania należą się mojemu promotorowi, obecnie wiceprezesowi ds. naukowych Polikliniki dr. hab. Romanowi Aleksiewiczowi za okazaną pomoc, cenne rady i krytyczne uwagi, dzięki którym praca mogła zostać zrealizowana.
Czy to właśnie był główny powód przystąpienia do Polikliniki?
Wręcz przeciwnie, to raczej „naukowy duch”, wszechobecny w naszej organizacji, zmotywował mnie do podjęcia tego wyzwania. Wiedza weterynaryjna rozwija się w takim tempie, że aby dobrze służyć pacjentom i jednocześnie nie zostać w tyle, musimy nieustannie się kształcić i rozwijać nasze umiejętności. Lekarze Stowarzyszenia są niewątpliwie w grupie osób wykorzystujących najnowsze osiągnięcia naukowe w codziennej praktyce. To jest główny powód, dla którego przystąpiłam do Stowarzyszenia.
Co było największym „wyzwaniem”, o którym pani wspomniała?
Jestem przede wszystkim praktykiem i to bezpośrednia praca ze zwierzętami jest dla mnie najważniejsza. Od pierwszych badań do obrony pracy minęło pięć lat, w międzyczasie otworzyłam własną lecznicę, zrobiłam specjalizację i urodziłam syna. Proszę mi wierzyć, to naprawdę było wyzwanie (śmiech). Dla lekarzy praktyków praca naukowa jest z pewnością trudniejsza niż dla pracowników uniwersytetów. Ja na szczęście miałam dobry wzorzec w osobie dr. Romana Aleksiewicza.
Czy teraz „naukowy duch” jest obecny również w pani lecznicy?
Oj tak, moje współpracownice robią specjalizacje, w czym wspieram je z całego serca. Korzystamy oczywiście ze wszystkich szkoleń organizowanych przez Poliklinikę Śląską. Jak już mówiłam, jeżeli chce się nieść pomoc na najwyższym poziomie, nie można przestawać się uczyć.
Czy doktorat i specjalizacja nie dają już wystarczających kwalifikacji?
Nie ma w weterynarii czegoś takiego jak „wystarczające kwalifikacje”.
Co będzie dalej? Habilitacja?
Kilka miesięcy przed obroną, siłą rzeczy, musiałam ograniczyć pracę ze zwierzętami i bardzo mi tego brakowało. Jestem jednak bardziej praktykiem niż naukowcem, więc o habilitacji na razie nie myślę. Poza tym bardzo zmieniły się moje zainteresowania, więc przede mną lata badań w innym kierunku, a jeżeli coś się z tego kiedyś urodzi…
No właśnie, nie zapytałem nawet o temat pracy.
Praca nosi tytuł „Aktywność metaboliczna wątroby oraz kształtowanie się wybranych wskaźników immunologicznych i białek ostrej fazy w oparzeniu i nekrektomii”.
To bardzo ciekawe zagadnienie, nie myśli pani o kontynuowaniu badań w tej dziedzinie?
Powiedziałabym nawet, że to fascynujące zagadnienie, ale moja praca to już pogranicze weterynarii i medycyny. Dalsze drążenie tematu zostawiam lekarzom medycyny ludzkiej, ja zostanę przy medycynie nieludzkiej (śmiech).
Jakie więc zagadnienia weterynaryjne interesują panią doktor obecnie?
Razem z moim zespołem interesujemy się zagadnieniami geriatrii zwierząt, siłą rzeczy szczególnie geriatrią psów i kotów. Nowoczesne leki i nowoczesne urządzenia rehabilitacyjne dają coraz większe możliwości utrzymywania naszych pupilów w dobrym zdrowiu o wiele dłużej, niż to dotychczas bywało. Z własnych doświadczeń wiem, jak trudno rozstać się z ukochanym psem lub kotem.
Czy w pani lecznicy w Będzinie przeprowadza pani badania z zakresu geriatrii?
To jeszcze nie są badania. Raczej prowadzimy obserwacje, gromadzimy i systematyzujemy wiedzę z tego zakresu. Mamy już pewne sukcesy w utrzymywaniu przy życiu we względnym komforcie psów i kotów, które wcześniej musiałyby już odejść. To zagadnienia równie fascynujące jak leczenie oparzeń.
Powróćmy do tematu z początku naszej rozmowy. Jak wyobraża sobie pani dalszy rozwój Śląskiej Polikliniki Weterynaryjnej?
Nasza organizacja, jak już mówiłam, skupia lekarzy, którzy na bieżąco śledzą postęp w naukach weterynaryjnych, dlatego niebagatelne znaczenie ma możliwość konsultacji moich pacjentów z różnymi specjalistami Polikliniki, z których często korzystam. Wysoko cenię sobie również możliwość udziału w konferencjach naukowych organizowanych przez Poliklinikę Weterynaryjną. Dzięki temu możemy pomagać naszym pacjentom na coraz wyższym poziomie. Oby tak dalej.
Siedemnastego czerwca 2013 r. na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie odbyła się publiczna obrona dysertacji doktorskiej doktor Beaty Lisieckiej-Żuchowicz. Był to pierwszy doktorat napisany pod patronatem Stowarzyszenia Śląskiej Polikliniki Weterynaryjnej.