Czy jesteś profesjonalistą?

Niektóre treści i reklamy zawarte na tej stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów związanych z weterynarią

Przechodząc do witryny www.weterynarianews.pl zaznaczając – Tak, JESTEM PROFESJONALISTĄ oświadczam,że jestem świadoma/świadomy, iż niektóre z komunikatów reklamowych i treści na stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów, oraz jestem osobą posiadającą wykształcenie medyczne lub jestem przedsiębiorcą zainteresowanym ofertą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.

Nie jestem profesionalistą

Pokora, ciężka praca i wytrwałość

Rozmowa z Agnieszką Wejna, jedyną w Polsce dyplomowaną pielęgniarką weterynaryjną posiadającą tytuł The Bachelor of Science of The Royal Veterinary College in London, która niebawem dołączy do zespołu Przychodni Weterynaryjnej Aura w Łochowie koło Bydgoszczy.

fot.1

fot.1

Czy od zawsze wiązała Pani swoją przyszłość z weterynarią?

Tak, od zawsze uwielbiałam zwierzęta. Jeździłam konno, w domu miałam psy, koty, chomiki. Z pokoju robiłam szpital dla pluszaków, a moja babcia z pracy przynosiła mi strzykawki i bandaże, które wykorzystywałam do leczenia jego pacjentów. Tak, więc od dziecka wiedziałam, że to właśnie ze zwierzętami chcę związać swoją przyszłość.

 

Skąd pomysł żeby podjąć naukę w Anglii?

W 2009 roku zaraz po ukończeniu liceum postanowiłam, że wyjadę do Anglii, a dokładnie do Londynu. Na początku miało to być tylko na wakacje. Chciałam sobie trochę zarobić, a potem składać papiery na studia weterynaryjne. Wszystko jednak potoczyło się inaczej. Po trzech miesiącach zdecydowałam, że zostaję w Londynie na stałe. Początkowo pracowałam jako kelnerka  i uczyłam się języka. Wiedziałam jednak, że w przyszłości chciałabym pracować ze zwierzętami. Znalazłam, więc dodatkową pracę w weekendy, w stajni. Nie było mi łatwo pogodzić jej z innymi obowiązkami. Do stajni musiałam dojeżdżać około godziny w jedną stronę. Praca ta jednak dawała mi niebywałą satysfakcję i tym sposobem krok po kroku zaczęłam się zastanawiać nad studiami weterynaryjnymi w Anglii. Ponieważ jednak moja matura nie była uznawana przez angielskie uczelnie podjęłam naukę w rocznej szkole przygotowującej mnie do studiów medycznych. Tam trzy razy w tygodniu miałam zajęcia z rozszerzonej biologii, chemii, matematyki i angielskiego. Po roku zdałam egzaminy z wyróżnieniem i złożyłam papiery na studia Pielęgniarstwa Weterynaryjnego.

 

Jakie warunki trzeba spełnić żeby móc myśleć o studiach zagranicznych?

Na pewno trzeba zacząć od nauki języka, bez tego nie można myśleć o studiach za granicą. Wiele uczelni wymaga, aby student wykazał się dobrą znajomością angielskiego. Nie wiem jak to wygląda, jeżeli ktoś mieszka w Polsce i składa papiery na tamtejsze uczelnie. Ja osobiście mieszkałam już w Anglii, ale mimo, że zdałam polską maturę z rozszerzonej biologii, chemii oraz angielskiego to i tak musiałam zrobić dodatkowy kurs aby to przełożyło się na ich tak zwane A-levels. Większość uczelni w Anglii przyjmuje również certyfikaty po zdaniu egzaminu IELTS (International English Language Testing System). Jest to najpopularniejszy na świecie test z języka angielskiego. Test trwa około 3 godzin i ocenia rozumienie ze słuchu, czytanie ze zrozumieniem, pisanie i mówienie.

 

fot.2

The Royal Veterinary College in London

Dlaczego wybrała Pani uczelnię The Royal Veterinary College?

Składałam papiery na dwie uczelnie, Middelsex w Londynie i RVC. Middlesex wybrałam ze względu na lokalizację, a RVC dlatego, że marzyłam aby tam studiować. Jest to uczelnia, która cieszy się ogromnym prestiżem, gdzie uczą najlepsi wykładowcy, a The Queen Mother Hospital For Animals, który znajduje się przy uczelni to największy szpital referencyjny w Europie. Kiedy pojechałam tam i zobaczyłam jak ogromna jest ta uczelnia od razu wiedziałam, że to właśnie tam chcę studiować.

 

Co skłoniło Panią do podjęcia studiów na kierunku Pielęgniarstwo Weterynaryjne?

Na początku w ogóle nie miałam pojęcia jaka jest różnica pomiędzy tym zawodem, a zawodem weterynarza. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej zapytano mnie dlaczego w formularzu zgłoszeniowym napisałam, że chcę zostać weterynarzem, a składam papiery na pielęgniarstwo… Odpowiedziałam, że nie wiem. Rada jaką wtedy dostałam to: „Idź na praktyki. Zobacz czym różni się weterynaria od pielęgniarstwa i za rok złóż jeszcze raz papiery na ten kierunek, który bardziej Ci się spodoba.” Wtedy znalazłam pracę w klinice weterynaryjnej, oczywiście tylko jako pomoc, ponieważ nie miałam żadnych kwalifikacji. To jednak wystarczyło aby uświadomić mi co tak naprawdę chcę robić w życiu i że wolę pracować jako pielęgniarka, a nie weterynarz. Tak jak już wcześniej wspomniałam pracując w klinice weterynaryjnej przed rozpoczęciem studiów miałam okazję poznać dokładne obowiązki, zarówno pielęgniarek weterynaryjnych jak i weterynarzy. Od zawsze bardziej interesowała mnie opieka nad zwierzętami, a tam zauważyłam, że weterynarze są albo w gabinecie albo na sali operacyjnej. Wszystko inne jak: opieka przed i pooperacyjna, żywienie, rozmowa z właścicielami (na czym polega ich wkład w opiekę nad psem czy kotem po tym jak wrócą do domu) należała właśnie do pielęgniarek. Pielęgniarki zajmują się również anestezjologią, dietetyką, behawiorystką czyli wszystkim tym co mnie najbardziej interesuje i co skłoniło mnie do złożenia papierów na ten, a nie inny kierunek.

 

Czy ciężko było się tam dostać? Jak wyglądały egzaminy wstępne?

Nie jest łatwo dostać się na te studia. Przede wszystkim trzeba mieć bardzo dobre wyniki z chemii, biologii i języka angielskiego. Do tego dochodzą rozmowy kwalifikacyjne przeprowadzane przez dwie do trzech osób z uczelni. W ten sposób starają się upewnić, że dana osoba naprawdę wiąże swoją przyszłość z tym zawodem oraz że potrafi pracować zespołowo, co w tym zawodzie jest najważniejsze. Na miejsce przypada średnio sześciu kandydatów. Warto jednak podkreślić, że dostanie się na studia to tylko 10% sukcesu. Największe schody zaczynają się potem, ponieważ tylko połowa studentów z każdego roku kończy studia.

 

Jak wyglądają studia na tym kierunku?

fot.3

Wizyta w lecznicy Kamili, księżnej Kornwalii

Studia na kierunku Pielęgniarstwo Weterynaryjne trwają trzy lata. Po ich ukończeniu uzyskuje się prawo do wykonywania zawodu. Przez parę miesięcy jest się na uczelni i ma się wykłady oraz zajęcia praktyczne. Uczymy się wszystkiego od najprostszych rzeczy takich jak: trzymanie zwierząt, zasady dotyczących higieny na sali operacyjnej, anatomii, fizjologii, farmakologii, anestezjologii, intensywnej terapii aż po prawo obowiązujące w Anglii. W każdym semestrze jest około trzech do czterech egzaminów pisemnych, egzamin praktyczny i różne eseje do napisania. Trzeba włożyć bardzo dużo pracy i czasu, aby to wszystko zaliczyć. Praktyki również nie są łatwe. Każda pielęgniarka w miejscu, gdzie odbywają się praktyki ma swojego mentora. Razem pracują nad tak zwanym NPL (Nursing Progres Log) czyli listą zadań, które student musi wykonać. Jest ich około stu albo i więcej. Każde zadanie trzeba wykonać od pięciu do dziesięciu razy (zależy od trudności) np. przygotować sprzęt do operacji, włożyć wenflon, obsłużyć RTG, kapnograf, przygotować leki, CRI, kroplówkę itp. Na koniec praktyk każdy mentor potwierdza, że student potrafi wykonać określone zadanie rozumiejąc dlaczego w ten, a nie w inny sposób musi postępować znając przy tym jego teoretyczne podstawy. Oczywiście cały ten proces jest kontrolowany przez ludzi z uczelni aby była pewność, że zarówno mentor jak i uczeń prawidłowo wykonują swoją pracę.

Gdy ukończy się trzyletnie studia można kontynuować naukę przez kolejny rok, który kończy napisanie pracy podobnej do polskiej magisterki. Moja praca polegała na przeprowadzeniu badań, które wykonałam w The Queen Mother Hospital For Animals. W ramach badań porównywałam dwa rodzaje skali bólu – UNESP-Botucatu Multidimensional Composite Pain Scale for assessing postoperative pain in cats i The Colorado State University Feline Acute Pain Scale. Skupiałam się na kotach, które przebywały na oddziale po operacjach. Był to bardzo ciężki rok, ponieważ studiowałam, robiłam badania, pisałam i pracowałam na pełen etat, ale udało się. W 2015 roku ukończyłam studia i uzyskałam tytuł The Bachelor of Science.

fot.4

Rozdanie dyplomów

fot.5

Dyplom ukończenia The Royal Veterinary College in London

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jakby Pani przekonała innych do studiowania za granicą?

Hmm… Chyba nie próbowałabym nikogo przekonywać. Może powiem tak… Ja osobiście nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Nie miałam nigdy okazji zobaczyć jak wyglądają studia w Polsce dlatego ciężko jest mi porównywać naukę w Polsce i w Anglii. Moim zdaniem studia za granicą uczą młodych ludzi odpowiedzialności i odwagi, ponieważ większość zagranicznych studentów nie ma tam rodziny co wymusza samodzielność. Ja osobiście nauczyłam się, że jak się czegoś chce dokonać to trzeba o to walczyć i ciężko pracować. Nikt i nic nie stanowi dla nas przeszkody poza nami samymi. Studiując i pracując za granicą poznałam wielu wspaniałych ludzi. Nauczyło mnie to, że od każdego człowieka można się dowiedzieć czegoś ciekawego i interesującego. Oczywiście miewałam dni kiedy myślałam sobie: „Po co ja to wszystko robię. Gdybym była w Polsce to wszystko byłoby łatwiejsze…”, ale szybko mi to mijało. Starałam się myśleć o celach, które sobie postawiłam.

 

Jak wygląda rynek pracy w Anglii? Czy łatwo podjąć pracę po tym kierunku?

fot.6Pracy jest bardzo dużo. Na początku kariery potrzebna jest pokora, ciężka praca i wytrwałość. Można od razu znaleźć pracę w prywatnej klinice, albo pracować dla agencji co moim zdaniem jest bardzo dobrą opcją, ponieważ pracuje się w różnych miejscach nabywając sporego doświadczenia. Niestety trzeba liczyć się z tym, że nie jest to praca od poniedziałku do piątku, a głównie w weekendy albo na nocki w klinikach, gdzie jednocześnie pojawia się wiele, nagłych przypadków. Osobom zaczynającym swoją karierę z weterynarią na pewno radziłabym aby pamiętali, że to dopiero początek ich przygody, więc przyda im się spory dystans.

 

Czemu podjęła Pani decyzję o powrocie do Polski?

Po dziesięciu latach mieszkania za granicą w końcu zdecydowałam się na powrót. Jedynym powodem była tęsknota za rodziną. Brakowało mi tego, że mogłam zadzwonić do mamy i powiedzieć, że w niedzielę przyjadę do niej na obiad. Bardzo obawiałam się jednak czy w Polsce będę w stanie się odnaleźć. Ostatnie dwa lata, przed powrotem spędziłam pracując jako pielęgniarka na oddziale intensywnej terapii w The Queen Mother Hospital For Animals, gdzie codziennie spełniałam się zawodowo. Robiłam to co uwielbiam. Ludzie, z którymi pracowałam byli wybitnymi specjalistami, ich wiedza była ogromna i codziennie uczyłam się czegoś nowego. Pielęgniarki i weterynarze pracowali razem, tworzyli zespół. Naszym celem było umożliwienie pacjentom szybkiego powrotu do domu przy jak najbardziej komfortowym pobycie w szpitalu. Weterynarze wiedzieli, że nie poradzą sobie bez pielęgniarek i vice-versa.

 

Jakie różnice zauważa Pani między rodzimym, a zagranicznym rynkiem pracy?

Wydaje mi się, że nie ma dużych różnic. Tak jak w Anglii, również w Polsce pracodawcy patrzą na to co pracownik potrafi i jak porozumiewa się z resztą zespołu. Widzę, że weterynaria w Polsce bardzo poszła do przodu. Niezmiernie mnie to cieszy i nie wątpię, że wkrótce będziemy dorównywać naszym sąsiadom zza granicy. Kiedy zaczęłam szukać pracy w Polsce nikt nie wiedział na czym polega rola pielęgniarek w Anglii. Różnica między tym czego uczymy się i co robimy na co dzień, a tym jak pracują technicy w Polsce jest ogromna. Nie ukrywam, że bardzo chciałabym, aby mój zawód był bardziej rozpoznawalny i tak jak w Anglii rejestrowany dzięki czemu mogłabym go wykonywać z większym poczuciem odpowiedzialności oraz świadomością, że jest on doceniany.

 

Rozmawiała Małgorzata Kaczor

Zdjęcia z archiwum Agnieszki Wejny

Nasi klienci