Dodano: 31.10.2015, Kategorie: Rozmowy
Poniżej granicy bólu
Z Małgorzatą Kizerwetter, zoofizjoterapeutką, założycielem i dyrektorem Studium Zoofizjoterapii Zwierząt, prezesem Polskiego Związku Fizjoterapeutów, rozmawia Michał Chojnacki.
Jak zostać zoofizjoterapeutą?
Tytuł zawodowy zoofizjoterapeuty można uzyskać po ukończeniu kursu zoofizjoterapii lub studiów z tego zakresu. W Polsce kursy organizowane są przez niepubliczne placówki kształcenia ustawicznego od 2008 roku. W zeszłym roku kształcenie w tym zawodzie rozpoczęły placówki państwowe, prowadząc studia licencjackie oraz kształcenie podyplomowe.
Czy trzeba mieć jakieś konkretne cechy i predyspozycje, żeby wykonywać ten zawód?
Praca w tym zawodzie wymaga dobrej sprawności fizycznej. Ćwiczenia z pacjentami wykonuje się niejednokrotnie w niezbyt wygodnych pozycjach, które stanowią zagrożenie dla ciała terapeuty, jeśli sam ma problem z aparatem ruchu. Zoofizjoterapeuta musi być opanowany, cierpliwy i empatyczny. Receptą na powodzenie terapii jest wyczucie zwierzęcia, nawiązanie z nim kontaktu w takim stopniu, aby nie przejawiało lęku. Sesje terapeutyczne odbywają się wielokrotnie, są często długotrwałe. Jeśli celem rehabilitacji jest rozluźnienie nadmiernie napiętych grup mięśniowych, a zwierzę boi się terapeuty, w trakcie spotkań będzie się napinało jeszcze bardziej. Spowoduje to efekt odwrotny do zamierzonego. Fizjoterapia odbywa się poniżej granicy bólu, dlatego ważne jest, żeby terapeuta potrafił ją wyczuć.
Inne istotne predyspozycje to komunikatywność i asertywność. W stosunku do właściciela zwierzęcia, który czasem ma niemożliwe do zrealizowania oczekiwania, oraz do lekarza prowadzącego lub kierującego, z którym terapeuta powinien ustalić optymalny plan postępowania w celu przywrócenia sprawności pacjentowi.
Jak to było w pani przypadku? Studiowała Pani na Wydziale Rehabilitacji Warszawskiej AWF, więc kształciła się pani w kierunku pracy z ludźmi. Jak to się stało, że zajmuje się Pani zwierzętami i czy trudno było się „przestawić”?
Od zawsze moje zainteresowania związane były z medycyną i sportem, a fizjoterapia łączy te dwie dziedziny. Kiedy wybierałam kierunek studiów, wyobrażałam sobie, że będę pracowała z kontuzjowanymi sportowcami. Jednak w toku studiów moje plany się zmieniły. Będąc studentką trzeciego roku, trafiłam na informację o organizowanym po raz pierwszy w Polsce kursie zoofizjoterapii. Zapisałam się z czystej ciekawości. Praca ze zwierzętami bardzo przypadła mi do gustu. Nie miałam problemu, żeby porzucić ludzkich pacjentów na rzecz weterynaryjnych. W moim domu rodzinnym zawsze było dużo zwierząt – od psów, kotów, papug, na zranionych jeżach i kawkach kończąc – więc miłość i empatię do zwierząt czułam od początku. Studia ukończyłam rok później i choć z wykształcenia jestem magistrem fizjoterapii ludzkiej, to żaden z moich pacjentów nie był człowiekiem.
Co z dzisiejszym „odbiorem” zoofizjoterapii wśród lekarzy i właścicieli zwierząt? Jak to wygląda w Polsce, a jak na świecie?
Jeszcze 10 lat temu rehabilitacja zwierząt w Polsce praktycznie nie istniała. Kiedy zaczynałam zajmować się zoofizjoterapią, trafiali do mnie głównie pacjenci ze schorzeniami przewlekłymi, z powikłaniami po zabiegach, dla których lekarz prowadzący nie znajdował innych metod leczenia, więc wysyłał na rehabilitację, bo „a nuż pomoże”. Obecnie zoofizjoterapia cieszy się coraz większą popularnością zarówno wśród lekarzy weterynarii, jak i wśród właścicieli zwierząt. Zaczyna stanowić element kompleksowego postępowania leczniczego, a pacjenci są wysyłani przez lekarzy weterynarii na rehabilitację bezpośrednio po zabiegach czy w celach profilaktycznych, zanim pojawią się trudne do wyleczenia powikłania i stany. Również właściciele zwierząt coraz częściej sami zgłaszają się ze swoimi podopiecznymi na fizjoterapię, ponieważ nierzadko zamiast podawać leki przeciwbólowe, wolą skorzystać z zabiegów rehabilitacyjnych, które nie wywołują działań niepożądanych. Ten trend dociera do nas z krajów Europy Zachodniej, Ameryki Północnej i Australii, gdzie zalety stosowania rehabilitacji u zwierząt dostrzeżono już kilka dekad temu.
Jakie znaczenie ma zaangażowanie właściciela? Czy rehabilitację można przeprowadzić wyłącznie w przychodni?
Zaangażowanie i współpraca z właścicielem zwierzęcia odgrywają bardzo istotną rolę. I choć zabiegi rehabilitacyjne mogą być przeprowadzane wyłącznie w przychodni, ważne jest, żeby opiekun podążał za wskazówkami rehabilitanta. Zdarza się niejednokrotnie, że zwierzę, które doznawało bólu od dłuższego czasu, po zabiegach fizjoterapeutycznych zaczyna czuć się bardzo dobrze. Zoofizjoterapeuta ostrzega wówczas, żeby nie pozwalać mu na niekontrolowany ruch, ponieważ może to doprowadzić do pogorszenia stanu. Czasem jednak właściciele nie zważają na ostrzeżenia i zachęceni dobrym samopoczuciem pupila pozwalają mu na szaleńcze zabawy z innymi psami, wskakiwanie do samochodu, bieganie przy płocie itp. Dlatego istotne jest, żeby rehabilitant przekazał wiedzę i wytyczne co do opieki na zwierzęciem w taki sposób, aby właściciel znał ewentualne konsekwencje swoich działań.
W niektórych przypadkach działania podejmowane przez opiekuna pełnią kluczową rolę w prewencji powikłań i w powrocie do zdrowia. U pacjentów zależałych, z niedowładami czy porażeniami, zmiana boku, na którym leży porażone zwierzę, musi następować co 3-4 godziny, a ruchy bierne i pionizacja powinny być wykonywane kilkukrotnie w ciągu doby. W tych sytuacjach, jeśli pacjent nie przebywa na rehabilitacji stacjonarnej, obowiązki te spadają na właściciela, a jego zaangażowanie jest nieodzowne do odzyskania sprawności przez czworonoga.
Czy właściciele chętnie angażują się w rehabilitację swoich zwierzaków? Czy potrafią nauczyć się i regularnie wykonywać ćwiczenia, masaże?
Z zaangażowaniem właścicieli jest bardzo różnie. Z reguły posiadacze psów sportowych są bardzo chętni do podejmowania pracy w domu. Są jednak też tacy, którzy boją się robić cokolwiek ze swoim podopiecznym, żeby mu nie sprawić bólu, nie zrobić krzywdy. W takiej sytuacji nie nalegamy na działania domowe. W każdym przypadku rehabilitant uczy wykonywania bardzo podstawowych ćwiczeń czy elementów masażu. W myśl zasady, że lepiej, aby opiekun zrobił mniej zabiegów, ale poprawnie, niż podejmował się różnorodnych działań i robił to nieprawidłowo.
W jaki sposób rozmawiać z właścicielem, aby wytłumaczyć mu, jak ważne są regularne ćwiczenia i zabiegi? Czy jest na to jakaś metoda?
Przed przystąpieniem do rehabilitacji zawsze należy spytać właściciela, jakie są jego oczekiwania i możliwości. Na podstawie tych informacji przedstawić plan maksimum i minimum oraz wytłumaczyć, jak będą przebiegały poszczególne zabiegi – czas trwania, częstotliwość powtórzeń oraz koszt. W większości przypadków opiekunowie, którzy trafiają do ośrodka rehabilitacji, są zmotywowani do podjęcia fizjoterapii i rehabilitant nie musi ich dodatkowo przekonywać. Część osób jednak nie decyduje się na wykonywanie rehabilitacji w lecznicy ze względu na trudności z dojazdem, brak czasu lub koszty. W takiej sytuacji przekazujemy informacje, jak opiekun sam może pomóc swojemu zwierzęciu w domu, i umawiamy się na kontrolę.
Które schorzenia nadają się do rehabilitacji, a które nie?
Rehabilitacja jest wskazana w bardzo licznych chorobach ortopedycznych i neurologicznych, w przebiegu których pojawiają się ból, kulawizna, niedowłady, porażenia, zaniki mięśniowe, obrzęki. Fizjoterapię stosuje się również z powodzeniem u pacjentów geriatrycznych, z problemami skórnymi (np. trudno gojące się rany naświetla się laserem), u zwierząt sportowych, dla poprawy kondycji, przed wystawami, zawodami czy jako wspomaganie odchudzania.
Wśród bezwzględnych przeciwwskazań do rehabilitacji znajdują się aktywne procesy nowotworowe i stany skrajnego wyniszczenia organizmu.
Które gatunki zwierząt najczęściej zostają pacjentami?
W zoofizjoterapii występuje specjalizacja, tzn. większość terapeutów zajmuje się albo małymi zwierzętami, albo końmi. Ja pracuję wyłącznie z małymi zwierzętami, z których największy odsetek stanowią psy, zdarzają się również koty i sporadycznie króliki, świnki morskie, fretki. Właściciele najczęściej trafiają na rehabilitację z psami, ponieważ łatwiej jest u nich wychwycić objawy choroby (kulawizna podczas spaceru, niechęć do ruchu). Koty i pozostałe małe zwierzęta rzadziej są pacjentami rehabilitanta, ponieważ często objawy choroby są mniej specyficzne, np. kot nie wskakuje na meble, ponieważ bolą go stawy biodrowe, a właściciel interpretuje to jako objaw starzenia się zwierzęcia.
Jacy pacjenci są największym wyzwaniem, a z jakimi pracuje się najlepiej?
Największym wyzwaniem są pacjenci niewspółpracujący, np. ze względu na lęk czy agresję. Warunkiem kluczowym dla powodzenia procesu rehabilitacji jest współpraca, nie da się jej przeprowadzić „na siłę”. Dlatego bardzo często koty są rehabilitowane w domu, ponieważ w gabinecie wykazują strach, gryzą i drapią terapeutę. Trudno się również pracuje z dużymi psami z czterokończynowym porażeniem, ze względu na wysiłek fizyczny, jakiemu poddawany jest terapeuta przy zmianach pozycji i noszeniu.
Najbardziej wdzięcznymi pacjentami są psy „łakomczuchy”, które wykonają każde ćwiczenie, byle tylko dostać smakołyk.
Które spośród technik, technologii są w tej chwili najbardziej „rozwojowe”?
Patrząc na kierunek rozwoju ludzkiej fizjoterapii, a także na efekty swojej pracy przy stosowaniu różnych metod fizjoterapeutycznych, uważam, że najbardziej „rozwojowe” są techniki manualne. Liczne badania pokazują, że chociaż rehabilitacja zwierząt kojarzy się większości osób z drogimi sprzętami, to w rzeczywistości sprawne ręce terapeuty są najbardziej skutecznym „urządzeniem” fizjoterapeutycznym. Dobrze ugruntowana wiedza z zakresu anatomii, fizjologii i biomechaniki, umiejętność wyczucia zmian patologicznych w tkankach oraz sprawne ręce terapeuty to podstawa każdego procesu rehabilitacji.
Jest pani założycielką Studium Fizjoterapii Zwierząt. Od kiedy ono funkcjonuje, jak wygląda program i zajęcia?
Studium Fizjoterapii Zwierząt zostało założone w styczniu 2014 roku. Mamy dwie filie: warszawską, której przewodzę ja, oraz wrocławską, którą opiekuje się moja wspólniczka Iwona Dębska. Organizujemy cztery rodzaje kursów: zoofizjoterapeuta psów i kotów (Warszawa i Wrocław), zoofizjoterapeuta koni (Wrocław), masaż psów i kotów (Warszawa) i masaż koni (Wrocław). Program jest uzależniony od rodzaju kursu. W przebiegu każdego kursu kładziemy szczególny nacisk na zajęcia praktyczne, już od pierwszego zjazdu kursanci pracują ze zwierzętami. W trakcie kursu uczestnicy spotykają się z różnymi zwierzętami – zdrowymi oraz chorymi. Uczą się rozróżniać stan fizjologiczny od patologicznych zmian w tkankach.
Jakie jest zainteresowanie kształceniem w kierunku zoofizjoterapii w ostatnich latach? Jak się ono zmienia?
Zainteresowanie zoofizjoterapią z roku na rok jest coraz większe. Jeszcze trzy – cztery lata temu w Polsce funkcjonowała jedna placówka kształcąca w tym zawodzie, w której byłam wykładowcą. Obecnie niepublicznych placówek jest kilka, zoofizjoterapia stała się również kierunkiem studiów licencjackich.
Jest pani również prezesem Polskiego Związku Zoofizjoterapeutów. Na czym skupia się jego działalność?
Polski Związek Zoofizjoterapeutów jest stowarzyszeniem działającym od 2009 r. i zrzeszającym aktywnych zawodowo zoofizjoterapeutów. Nasza działalność statutowa to przede wszystkim kształcenie członków stowarzyszenia, także organizacja warsztatów doskonalenia zawodowego w celu ciągłego podnoszenia kompetencji zoofizjoterapeutów. Wychodzimy z założenia, że tylko wykształcony, kompetentny i ciągle dokształcający się rehabilitant jest godnym partnerem dla lekarza weterynarii. Edukujemy też właścicieli zwierząt, informujemy ich o istnieniu zoofizjoterapii, jej roli i znaczeniu w procesie leczenia. Wreszcie, edukujemy lekarzy weterynarii, mówiąc o roli rehabilitacji w kompleksowo rozumianym procesie usprawniania, wskazaniach i przeciwwskazaniach, możliwościach i ograniczeniach zoofizjoterapii.
Kto najczęściej uczestniczy w warsztatach organizowanych przez Polski Związek Zoofizjoterapeutów, a kto w kursach organizowanych przez Studium Fizjoterapii Zwierząt? Czy są to też lekarze weterynarii?
Członkami PZZ są aktywni zawodowo zoofizjoterapeuci. Wśród nich są również osoby, które oprócz tego, że są fizjoterapeutami, są też lekarzami weterynarii i aktywnie uczestniczą w organizowanych przez stowarzyszenie warsztatach.
Wśród uczestników kursów organizowanych przez Studium Fizjoterapii Zwierząt znajdują się osoby związane zawodowo z weterynarią lub fizjoterapią. Są to zootechnicy, technicy weterynarii, lekarze weterynarii, fizjoterapeuci, ale również osoby związane zawodowo z zupełnie innymi branżami, które pragną zmienić wykonywaną dotychczas pracę lub robią kurs z racji chęci pogłębienia wiedzy.
Czego dzisiaj potrzebuje polska zoofizjoterapia?
Polska zoofizjoterapia potrzebuje dzisiaj przepisów prawnych, które określałyby, jak powinno wyglądać kształcenie w zawodzie zoofizjoterapeuty (na rynku są dostępne m.in. kursy on-line, które umożliwiają zdobycie zawodu za pośrednictwem internetu), oraz regulowałyby, kto może parać się zoofizjoterapią.
Promocja jest istotna zarówno wśród lekarzy weterynarii, jak i wśród właścicieli. Tak jak wspominałam wcześniej, świadomość lekarzy weterynarii dotycząca rehabilitacji zwierząt w ostatnich czasach wzrasta. Wciąż jest jednak wielu absolwentów medycyny weterynaryjnej, którzy nie wiedzą o istnieniu zoofizjoterapii. Uważam, że warto szerzyć wiedzę o rehabilitacji wśród studentów poprzez wprowadzenie wykładów, które przybliżyłyby to zagadnienie przyszłym lekarzom. Z kolei wśród części właścicieli zwierząt istnieje przekonanie, że zoofizjoterapia to masaże relaksacyjne, takie spa dla zwierząt. Opiekunowie nie mają świadomości, że w wielu przypadkach, które dotykają ich podopiecznych, mogliby skorzystać z pomocy doświadczonego rehabilitanta, aby poprawić komfort życia czworonogów. W tym zakresie jest również sporo do zrobienia.
Fotografie:
Maciej Ochman | BadCompany.pl