Dodano: 19.08.2014, Kategorie: WET news
Prof. Elżanowski: nowa ustawa niekoniecznie poprawi los zwierząt doświadczalnych
Zdaniem autorów projektu ustawy o ochronie zwierząt doświadczalnych nowe przepisy poprawią los zwierząt, gdyż ograniczą liczbę doświadczeń i wykorzystywanych w nich zwierząt. Prof. Andrzej Elżanowski uważa, że sytuacja niekoniecznie zmieni się na lepsze.
Projekt ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych rząd przyjął we wtorek. Przygotowany przez resorty nauki i rolnictwa projekt ma dostosować polskie prawo do zapisów dyrektywy unijnej, uwzględniającej nowe odkrycia dotyczące odczuwania i wyrażania przez zwierzęta bólu, cierpienia i stresu. Obowiązująca w Polsce ustawa z 2005 r. o doświadczeniach na zwierzętach nie uwzględnia wszystkich regulacji unijnych. Według projektodawców nowa ustawa ma zmniejszyć cierpienie zwierząt i ograniczyć ryzyko prowadzenia doświadczeń zbędnych i nieuzasadnionych.
Zdaniem prof. Elżanowskiego z Instytutu Zoologii PAN i Polskiego Towarzystwa Etycznego projekt niekoniecznie poprawi sytuację zwierząt. Jak zauważa naukowiec, w obowiązującej obecnie w Polsce ustawie (ustawa z 21 stycznia 2005 r. o doświadczeniach na zwierzętach – przyp. PAP) uśmiercanie zwierząt w celach badawczych (np. dla pobrania tkanek) uznawano za „doświadczenie”, w związku z czym podlegało ono kontroli komisji etycznych. W unijnej dyrektywie uśmiercanie wyłączono z zakresu definicji „doświadczenia”. „Jeśli jakiś projekt badawczy wymaga zabicia pewnej liczby zwierząt, np. żeby pobrać z nich tkanki lub narządy, to taki projekt nie będzie podlegał kontroli komisji etycznej” – ocenia profesor. Jego zdaniem to regres w stosunku do obecnej polskiej ustawy.
„Najgorsze jest jednak to, że od pozytywnej decyzji lokalnej komisji etycznej nie można się odwołać do Krajowej Komisji Etycznej. Nie zachowano dwuinstancyjności” – zaznacza profesor. – Pozytywnej, to znaczy pozwalającej na doświadczenia, a takich decyzji jest ponad 90 proc”.
Za kolejny problem ekspert uważa fakt, że do nadzoru nad wykonywaniem doświadczeń ze zwierzętami nie powołano osobnej inspekcji, np. przy resorcie nauki. Powierzono go natomiast inspekcji weterynaryjnej, która – jego zdaniem – „nie wypełnia swoich obowiązków nawet w zakresie zwykłej ochrony zwierząt”.
Większość przedstawicieli nauk biomedycznych badania na zwierzętach uznaje za oczywisty etap poszerzania wiedzy nt. funkcjonowania organizmów, np. układu nerwowego, mechanizmów uzależnień i rozwoju różnych chorób (np. padaczki, depresji i schizofrenii). Badania zwierzęce od lat przekładane są na praktykę kliniczną, wspomagają też rozwój diagnostyki (np. chorób wątroby czy cukrzycy) i metod zapobiegania (np. szczepionek przeciwko wściekliźnie czy polio).
„Bez doświadczeń na zwierzętach nie ma postępu ani wiedzy podstawowej, np. dotyczącej istoty umysłu, ani wiedzy medycznej, w tym możliwości diagnozowania i leczenia chorób” – powiedział PAP prof. Leszek Kaczmarek z Instytutu Biologii Doświadczalnej (IBD) im. M. Nenckiego PAN. Jak dodał, w ciągu ostatniego wieku nastąpił największy w skali historii ludzkości i najbardziej dynamiczny przyrost oczekiwanej długości życia. „W decydującej mierze zawdzięczamy to nauce i nowym metodom diagnostyki i leczenia, które wymagają doświadczeń na zwierzętach” – podkreślił.
Naukowcy z IBD zajmują się m.in. badaniami mózgu i jego relacji z umysłem. „Żadnych kluczowych doświadczeń w tym zakresie nie można prowadzić inaczej niż na zwierzętach. Nie da się tego wymodelować na komputerze. Na ludziach można co prawda prowadzić pewne badania nieinwazyjne – typu obrazowanie, rezonans magnetyczny. Zdolność rozdzielcza tych metod (czyli możliwość rozróżnienia dwóch obserwowanych elementów, np. w mózgu – PAP) daje nam obraz mierzony w milimetrach. Natomiast bez zrozumienia zmian na poziomie pojedynczych połączeń komórek nerwowych (których skalę mierzy się w nanometrach), niczego nowego nie wnosimy” – powiedział prof. Kaczmarek.
Prof. Elżanowski zwrócił jednak uwagę, że nauka XX w. brutalnie nadużywała zwierząt. Wśród najbardziej rażących przykładów wymienił badania prowadzone przez Harry’ego Harlowa na rezusach. Ów amerykański psycholog oddzielał małe małpki od matek, a zamiast nich podsuwał najeżone drutami manekiny, czasami rażące prądem. Doświadczenia miały wykazać znaczenie związku emocjonalnego między matką a dzieckiem.
Dziedzictwem tego XX-wiecznego podejścia jest – według profesora – „testowanie bez ograniczeń trucizn i chemikaliów na zwierzętach”.
Sytuacja powoli się jednak zmienia, zwłaszcza na Zachodzie, dzięki nowoczesnym badaniom psychologii zwierząt. Dzięki nim wiemy coraz więcej na temat życia emocjonalnego zwierząt i ich wrażliwości. „Dzięki popularyzacji tej wiedzy narasta społeczna krytyka dręczenia zwierząt w biomedycynie” – przekonuje prof. Elżanowski. „Jednocześnie w naukach biomedycznych rozwijane są tzw. badania translacyjne, zajmujące się możliwością stosowania klinicznego wyników badań na zwierzętach. Po ponad pół wieku intensywnych badań i zamęczeniu setek milionów „zwierzęcych modeli” ludzkich chorób okazało się, że większość eksperymentalnych terapii nie działa w testach klinicznych i że badania biomedyczne na zwierzętach są fundamentalnie wadliwe”.
Zdaniem biologa widać też powolny postęp metod alternatywnych, służących do testowania różnych substancji na zwierzętach. W Europie od dawna działa unijne centrum walidacji alternatyw i metod niezwierzęcych – ECVAM; podobny ośrodek istnieje w Ameryce Północnej. Dzięki nim przyjęto szereg testów in vitro, m.in. na fototoksyczność, podrażnienie i korozję skóry, absorpcję przez skórę, embriotoksyczność, hematotoksyczność, a także do kontroli szczepionek przeciw tężcowi.
Przełomem, jeśli chodzi o metody alternatywne dla klasycznego testowania substancji, jest według prof. Elżanowskiego metoda „organ chips”. Chodzi o system połączonych fragmentów tkanek różnych narządów (wątroby, serca itd.), który pozwoli na testowanie substancji w symulacji całego organizmu. „Żeby jednak rozwijały się alternatywy, potrzebna jest dobra wola badaczy i na tym polega moralna bariera przeszkadzająca w ograniczeniu cierpienia zwierząt doświadczalnych” – zaznacza biolog.
PAP – Nauka w Polsce, Anna Ślązak
Źródło: naukawpolsce.pap.pl