Dodano: 07.03.2016, Kategorie: Rozmowy
Weterynaryjna kindersztuba
Z dr. n. wet. Romanem Fabiszem, wiceprezesem ds. organizacyjnych Stowarzyszenia Śląska Poliklinika Weterynaryjna, rozmawia Michał Chojnacki.
W marcu w Wiśle odbędą się siedemnaste Śląskie Warsztaty Diagnostyczne. Czego możemy spodziewać się w tym roku?
Ci, którzy odwiedzili Wisłę w latach ubiegłych, poczują się jak w domu. Nie planujemy żadnych rewolucyjnych zmian, ponieważ ta formuła, którą przyjęliśmy kilka już lat temu, sprawdziła się bardzo dobrze. Tematem tegorocznych warsztatów są współzależności chorób układu krążenia i nerek. Przyjedzie wielu świetnych specjalistów. Wśród nich prof. Jean Louis Pouchelon z Francji. Jak zwykle w dniu przedkongresowym obędą się zajęcia warsztatowe, tym razem z: chirurgii, echokardiografii, okulistyki i ultrasonografii.
Poziom zajęć będzie zróżnicowany. Jedne będą przeznaczone dla początkujących, drugie dla bardziej zaawansowanych, jak na przykład warsztaty chirurgiczne, które poprowadzi prof. Marek Galanty. Chce on omówić zagadnienia od biopsji nerki, poprzez resekcję częściową nerki, po całkowitą nefrektomię. Oprócz tego pokaże zabiegi przy ektopowych moczowodach. Ektopowe moczowody są obserwowane wcale nie tak rzadko, a część lekarzy nie bardzo wie, jak sobie z nimi poradzić. Te warsztaty chirurgiczne, dzięki uprzejmości władz Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, odbędą się w odnowionym Centrum Medycyny Doświadczalnej.
Już rok temu Hotel Stok, w którym nasze warsztaty regularnie się odbywają, był po przebudowie, w efekcie przybyło powierzchni wystawienniczej, jest więcej sal wykładowych, a uczestnicy mogą liczyć na więcej atrakcji. Są tu bardzo dobre warunki i do nauki, i do wypoczynku.
Skąd pomysł na temat tegorocznej Wisły? Dlaczego akurat nerki i układ krążenia?
Zawsze staramy się pytać uczestników, co chcieliby w przyszłym roku zobaczyć. Wynika to więc z oczekiwań większości albo są to tematy, które nie były poruszane wcale lub były poruszane dawno temu. Tak właśnie jest ze schorzeniami układu moczowego, które pojawiły się w Wiśle wiele lat temu. Od tamtej pory wiedza poszła do przodu, zmieniły się techniki zabiegów i uznaliśmy, że warto powrócić do tego zagadnienia.
Zresztą, w każdej specjalizacji są zagadnienia, które wymagają ponownego omówienia i aktualizacji. To już nie jest ta sama weterynaria co 30 lat temu, kiedy postęp z roku na rok był niewielki. Teraz ciągle pojawiają się nowe urządzenia, leki, wyniki badań. Zmienia się spojrzenie. Na przykład w mojej ulubionej działce, czyli w ortopedii, jeszcze 10-15 lat temu mówiło się, że 80% przypadków dysplazji jest uwarunkowanych genetycznie. Teraz proporcje się odwróciły i szacuje się, że zaledwie 25-30% to uwarunkowania genetyczne, a reszta to błędy żywieniowe i utrzymania. Bazowanie więc na wiedzy sprzed 15 lat dzisiaj już się nie sprawdza.
Jakie jeszcze tematy pojawiają się w ankietach?
Wiele osób chce właśnie ortopedii, zwłaszcza jeśli ujmiemy artroskopię w ortopedii. W związku z tym w czerwcu odbędzie się trzecia edycja warsztatów artroskopowych. Ze Szwajcarii przyjedzie prof. Ulrich Rytz. Artroskopia jest też kolejnym przykładem zmian w weterynarii. Jeszcze 10 lat temu nikt nie myślał o artroskopii. 5 lat temu słyszało się o niej, ale prawie nikt jej nie wykonywał ze względu na bardzo wysokie ceny sprzętu.
Jak wyglądają przygotowania do warsztatów w Wiśle od strony organizacyjnej? Z jakim wyprzedzeniem trzeba zarezerwować czas u specjalisty tej klasy jak prof. Pouchelon?
Warsztaty tradycyjnie odbywają się w marcu. Następnie trzeba je podsumować, rozliczyć, co trwa zwykle do maja. Musimy pozamykać wszystkie sprawy, zgrać filmy, wysłać je. Potem jest krótki odpoczynek i w sierpniu zabieramy się za organizację następnych warsztatów, czyli około 8 miesięcy wcześniej. Przy czym sierpień-wrzesień to jest już ostatni moment na to, żeby ściągnąć dobrego specjalistę. Często trzeba działać jeszcze wcześniej, z rocznym albo nawet półtorarocznym wyprzedzeniem. W pracę zaangażowany jest cały zarząd Polikliniki, czyli 6 osób, pomaga nam zwykle jeszcze 4-5 osób.
To już będą siedemnaste warsztaty, a dziewiąte w Hotelu Stok. W związku z tym wiele rzeczy mamy „przećwiczonych” i w dużym stopniu działamy siłą rozpędu. Zawsze najtrudniejsze są pierwsze kroki, trzeba sprawdzać: jak się poruszać, czego dopilnować, co kiedy zrobić. W organizacji i obsłudze całych warsztatów bardzo pomocny jest też sam hotel – dyrekcja, obsługa i pani manager.
Co wyróżnia Wisłę na tle innych konferencji organizowanych w naszym kraju?
Od początku naszym założeniem było, aby uczestnicy mogli uczyć się, bawić i spać w jednym miejscu. Profesor Ryszard Badura wspominał kiedyś, jak jechał na swoją pierwszą konferencję naukową. Jego przełożony powiedział mu wówczas humorystycznie, że kto siedzi na wykładach i pilnie słucha, ten się dużo dowie, ale jeszcze więcej dowiedzą się ci, którzy również rozmawiają w kuluarach. I tego też chcieliśmy. Wiadomo, że nie każdy wykład każdego zainteresuje, bo na przykład dotyczy działki, którą dany uczestnik się nie zajmuje. Wtedy właśnie jest szansa na nawiązanie znajomości, współpracy z innymi lekarzami, na wymianę doświadczeń. Kongres PSLWMZ też poszedł w tę stronę i dzisiaj oferuje podobne rozwiązania.
Dodatkowo fakt, że zamykamy wszystko w jednym pakiecie, wpływa też na kwestie organizacyjne. Daje nam to chociażby możliwość negocjacji cen z hotelem, co przekłada się na atrakcyjną cenę dla uczestników.
Rok temu udostępniliśmy też salę wykładową dla studentów, gdzie mogli oni oglądać wykłady na żywo na telebimie. W tym roku również będzie taka możliwość. Każda z sześciu uczelni dostała od nas informację, jaka liczba studentów może z takiej opcji skorzystać. Zainteresowanie jest i liczymy na to, że prężnie działające samorządy studenckie zorganizują się dobrze, aby skorzystać z tej szansy.
Śląska Poliklinika Weterynaryjna w bogatej ofercie szkoleń dla lekarzy weterynarii na ten rok zaproponowała również takie dla bardziej zaawansowanych. Czy właśnie tego możemy spodziewać się w przyszłości?
Wszystko zależy od zainteresowania. Zawsze trzeba zacząć od podstaw, potem można przejść do szkoleń wyższego stopnia. Po pewnym czasie pojawi się nowa grupa zainteresowanych szkoleniami na poziomie podstawowym. W tym roku wchodzimy między innymi w USG klatki piersiowej. To nie każdy potrafi zrobić. Robimy wstępną echokardiografię, potem dla zaawansowanych. We wspomnianej wcześniej artroskopii omawialiśmy najpierw najprostszy bark, a potem łokieć. W tym roku chcemy zastanowić się nad trudnym stawem kolanowym i biodrowym, ewentualnie wrócić do łokcia.
To sposób, by konkurować na rynku z coraz większą liczbą firm organizujących szkolenia?
Proszę pamiętać, że Śląska Poliklinika jest organizacją non-profit. Nie jesteśmy nastawieni na zysk, nie żyjemy z tego. Każdy z nas prowadzi własną praktykę. Zarząd i inne osoby zaangażowane w pracę Polikliniki robią to za darmo. Dla nas korzyścią jest to, że sami możemy się uczyć. Idea stałego dokształcania się była zresztą u podstaw powstania naszego Stowarzyszenia. To oraz chęć nawiązania współpracy z lekarzami, stworzenia forum wymiany doświadczeń. Bardzo zależało nam na tym wtedy i zależy nam dzisiaj, żeby skończyć z „wojną podjazdową” wśród lekarzy weterynarii. Z oczernianiem się nawzajem, co zdarza się wcale nie tak rzadko.
Na czym polega i z czego wynika ta wojna podjazdowa?
Na pewno jest coraz mniej miejsca na rynku. Wobec tego część lekarzy próbuje konkurować cenami, co jest ideą postawioną na głowie, zwłaszcza jeśli stosuje się ceny dumpingowe. Niestety uniemożliwia to rozwój, ponieważ obniżanie cen nie zredukuje kosztów prowadzenia praktyki, zakupu sprzętu i nauki. Niestety wielu lekarzy sięga też po „czarny PR”, jako po narzędzie walki na rynku.
Od lat powtarzamy w Poliklinice, że błędem było zaniechanie przez ustawodawcę konieczności odbycia stażu, co obowiązywało kiedyś. Wtedy, oprócz umiejętności zawodowych, młody lekarz zdobywał też kindersztubę weterynaryjną. Samo ukończenie studiów z reguły nie przygotowuje do tego, by z chwilą otrzymania dyplomu samodzielnie pracować. Rok stażu pod okiem doświadczonego lekarza to bardzo dużo.
Czego jeszcze, oprócz zakończenia tej wojny, życzyć lekarzom weterynarii i Śląskiej Poliklinice?
Myślę, że nam wszystkim należy życzyć stałej możliwości rozwoju i to zarówno pod kątem pogłębiania wiedzy, jak i ekonomicznym. Zaniechanie „wojen podjazdowych” przyniesie korzyść nam wszystkim. W całym cywilizowanym świecie konsultacje trudnych przypadków między lekarzami są rzeczą normalną, tak jak odsyłanie trudnych zabiegów operacyjnych do lepiej wyposażonych ośrodków. Jeżeli przy dzisiejszym stanie wiedzy weterynaryjnej ktoś uważa się za alfę i omegę we wszystkich dziedzinach weterynarii, to nie wiem, czy mam do czynienia z geniuszem, czy raczej należy mu współczuć z powodu ignorancji.
Fotografie:
Maciej Ochman | BadCompany.pl