Dodano: 27.07.2018, Kategorie: Rozmowy
American dream, czyli plastikowe podkowy i nie tylko
Rozmowa z lek.wet. Magdaleną Senderską, właścicielką gabinetu Kopyta Magdy i doktorantką Wydziału Medycyny Weterynaryjnej na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu oraz inż. rehabilitacji koni Adrianną Prochownik, studentką masażu koni metodą Mastersona w UK i rehabilitacji kopyt w szkole Daisy Haven Farm: School of Integrative Hoofcare w USA na temat nowoczesnych technik stosowanych w rehabilitacji kopyt oraz wrażeń z praktyk i szkolenia w Daisy Haven Farm: School of Integrative Hoofcare.
Skąd to ogromne zamiłowanie do koni? Czy od zawsze wiązałyście swoją przyszłość z rehabilitacją i leczeniem koni?
Magda: Chyba się już taka urodziłam. W przedszkolu rysowałam tylko koniki, dopiero później zaczęłam jeździć konno. Nie od zawsze wiązałam z tym przyszłość, a moją drugą pasją była szeroko pojęta natura oraz biologia i w tych dziedzinach chciałam pracować. Przed maturą zdecydowałam się jednak na medycynę weterynaryjną, a w międzyczasie przeczytałam książkę Kuby Gołębia „Kopyta Doskonałe” i to chyba ta książka wzbudziła we mnie chęć ratowania kopyt.
Ada: Końmi interesowałam się od dziecka. Jako nastolatka pomagałam w stajni w zamian za jazdy. Wiedziałam, że jest to moja prawdziwa pasja i że to właśnie z końmi wiążę swoją przyszłość. Rehabilitacja koni to dość młoda dziedzina, intensywnie rozwijająca się w Polsce dopiero od paru lat. Niestety nadal sporo właścicieli koni nie zdaje sobie sprawy z konieczności dopasowania sprzętu, biomechaniki ruchu konia, tego jak powinno wyglądać zdrowe kopyto i jakie czynniki je generują. Osobiście w rehabilitacji kieruję się holistycznym podejściem i docieraniem do przyczyny problemu, a nie tylko maskowaniem skutków, dlatego duży nacisk kładę na prewencję. Uważam, że lepiej zapobiegać niż leczyć (rehabilitować). Od dwóch lat posiadam tytuł inż. rehabilitacji koni. Obecnie jestem studentką masażu koni metodą Mastersona w UK oraz rehabilitacji kopyt w szkole Daisy Haven Farm: School of Integrative Hoofcare w USA, PA. Współpracuję również z prywatną stajnią w UK, w której znajduje się sześć koni na pięciohektarowym tzw. Padoku Paradise, którego jestem współprojektantką. Jest to specjalny system ścieżek promujących ruch o różnej nawierzchni i ograniczonej dostępności trawy. Pomiędzy wyjazdami i szkoleniami pracuję nad własnym tego typu padokiem oraz centrum rehabilitacyjnym w Polsce – tutaj chciałabym złożyć serdeczne podziękowania dla mojej mamy wspierającej mnie w tym przedsięwzięciu
Z jakimi przypadkami najczęściej macie do czynienia?
Magda: W Polsce najczęściej spotykam się z zawężonymi kopytami, długimi pazurami i niskimi piętkami – generalnie z kopytami o słabym balansie przód-tył. Jeżeli chodzi o bardziej „poważne” sprawy to chyba najczęściej jest to ochwat, rzekomy rak kopyta oraz ropień.
Ada: Najczęściej spotykanym przeze mnie problemem są kopyta o zaburzonym balansie, nieprawidłowej biomechanice (ruch od palca), zawężone i gnijące strzałki (głównie przez niewystarczającą ilość ruchu oraz kucie non-stop), konie niestabilne metabolicznie (syndrom metaboliczny, Cushing, wrzody), kopyta ochwatowe, kopyta przerośnięte, flary (zbyt długie przerwy między rozczyszczaniem), konie z syndromem trzeszczkowym (długi pazur i niskie piętki zmieniają kąt między grzbietową powierzchnią kopyta, a podłożem doprowadzając do tego problemu).
Czy fizjoterapia pomaga w rehabilitacji kopyt?
Magda: Tak. Momentami żałuję, że wybrałam medycynę weterynaryjną, a nie fizjoterapię. Prawidłową korekcją można dużo, ale nie wszystko. Myślę, że Ada tutaj może więcej powiedzieć.
Ada: Tak, zdecydowanie. Uważam, że każdy, kto zajmuje się kopytami, powinien brać pod uwagę “resztę” konia. Bardzo często zdarza się, iż napięcia wynikające z kontuzji, napięcia spowodowane źle dopasowanym sprzętem, czy nieumiejętną jazdą powodują problem w dystalnej części kończyny. Tak samo jest w drugą stronę – koń o nieprawidłowej biomechanice, nie obciążający tyłu przedniego kopyta (niedorozwinięta strzałka gąbczasta, zawężone kopyta, gnijąca strzałka) jest zmuszony przenieść ciężar do przodu, co skutkuje wywołaniem napięć w mięśniach (głównie czworobocznym, naramiennym i trójgłowym ramienia). Do całkowitego pozbycia się długotrwałych napięć, oprócz zwalczenia przyczyny problemu, konieczna może okazać się pomoc w postaci masażu. Zdarza się również, że napięcia zaburzają pracę organów wewnętrznych na przykład odpowiedzialnych za metabolizm, a wszelkie zaburzenia metaboliczne negatywnie oddziałują na kopyta. Koń to skomplikowana układanka, w której wszystkie części współgrają ze sobą.
Jakie czynniki wpływają na sukces w rehabilitacji kopyt?
Ada: Aby rehabilitacja kopyt odniosła pożądany efekt nie może zabraknąć odpowiednio zbilansowanej diety (analiza siana, dieta niskocukrowa) oraz dużej ilości ruchu (nie mam tu na myśli godzinnego treningu, a następnie odprowadzenia konia do boksu). To właśnie ruch stymuluje i rozwija struktury wewnętrzne w kopycie, a tylko zdrowe i odpowiednio rozwinięte kopyta gwarantują jego prawidłową biomechanikę (ruch od piętki). Środowisko również ma ogromny wpływ, dlatego należy unikać mokrego podłoża i zapewnić koniowi suchy teren z dostępem do różnej nawierzchni. Warto zainwestować w specjalne buty dla koni, aby zapewnić komfort w poruszaniu się – zwłaszcza w początkowym okresie rehabilitacji jest to bardzo istotny czynnik.
Magda: Ada wspomniała bardzo ciekawą rzecz, na którą do tej pory nie zwracałam uwagi, czyli suche podłoże. Kopyto nie będzie nigdy wyglądać dobrze, jeżeli koń mieszka na błotnistym padoku, zwłaszcza gdy spędza tam cały swój czas. Róg jest bardzo osłabiony, kiedy cały czas jest wilgotno. Pęknięcia, cienka podeszwa i gnicie strzałki są wieloczynnikowymi problemami, ale wilgotność naprawdę jest tutaj istotna.
Jak to się stało, że trafiłyście na praktyki i szkolenie z pielęgnacji oraz rehabilitacji kopyt do Daisy Haven Farm School Integrative Hoofcare w USA?
Magda: To jest bardzo ciekawe! Kiedyś szukałam w internecie informacji na temat butów dla koni i wyświetlił się wykład Daisy. Coś mnie wtedy zauroczyło – tak bardzo, że zapytałam się jej na Facebooku czy mogę do niej przyjechać. Zaoferowałam, że będę jej pomagać, a ona będzie mnie uczyć. A ona się zgodziła.
Ada: W moim przypadku wyszło to dość spontanicznie. Pierwotnie planowałam wyjechać do Australii i wziąć udział w szkoleniu z Dr Bowkerem, jednak z powodów osobistych moje plany uległy zmianie. Wiedziałam, że Magda wybiera się do USA na szkolenie do Daisy Haven Farm, które również było na mojej liście ścieżki edukacyjnej, więc postanowiłam wybrać się razem z nią.
Czemu akurat tam warto się szkolić?
Magda: Daisy świetnie łączy praktykę i teorię. Jeżeli mówi coś, co jest jej opinią, a nie naukowym faktem – zawsze to podkreśla. Nie jest typowym guru, który zna odpowiedzi na każde pytania i zawsze ma rację. Daisy ma ogromne doświadczenie, oprócz szkolenia jeździłyśmy z nią do pracy, widziałam co potrafi. Poza tym szkolenie jest fenomenalne, najbardziej ta część, w której ocenialiśmy kopyta, strugaliśmy, a potem porównywaliśmy zdjęcie rentgenowskie tych kopyt przed i po naszej pracy, ponieważ na farmie jest rentgen. W niektórych stanach tylko lekarze (w tym oczywiście lekarze weterynarii) mogą posiadać rentgen, ale akurat w Pensylwanii każdy może, jeśli spełnia odpowiednie warunki. Ponadto Daisy jest światowej sławy specjalistą, prowadzi szkolenia nie tylko w USA, ale również w Europie i w Australii, sama ciągle się dokształca, jest wiceprezesem organizacji Equine Lameness Prevention Organization, czyli Organizacji Prewencji Kulawizn u Koni.
Ada: Jest to świetne miejsce, w którym współpracują kowale, lekarze weterynarii i fizjoterapeuci jednocześnie. Koń jest traktowany “całościowo”. Przed rozpoczęciem rehabilitacji ustala się odpowiednią dietę, środowisko (głównie chodzi tu o zastąpienie padoku trawiastego na suchy padok z dostępem do siana), a także zabiegi masażu, jeżeli istnieje taka potrzeba. Daisy Haven Farm to miejsce, w którym na co dzień ma się kontakt z ciężkimi przypadkami, głównie końmi borykającymi się z różną postacią ochwatu (od fazy lekkiej – low grade laminitis, po fazę ostrą – acute i ochwat chroniczny – chronic founder). Wyjeżdża się również w trasę, co pozwala zdobyć ogromne doświadczenie nie tylko w rehabilitacji kopyt, ale też we współpracy z właścicielami koni. Daisy Bicking, DEP, APF-1, CFGP, CE//C1 znajduje się w rankingu najlepszych kowali specjalizujących się w klejonych podkowach na całym świecie – warto zdobywać wiedzę od najlepszych.
Czy każdy lekarz zainteresowany tą tematyką może odbyć takie szkolenie?
Magda: Tak. Nie trzeba być lekarzem, żeby uczestniczyć w takim szkoleniu. Kurs jest dla każdego, ale jest dość trudny, więc ktoś, kto ma mało do czynienia z kopytami, może z niego niewiele wynieść.
Ada: Szkolenie może odbyć każdy, kto posługuje się językiem angielskim, posiada wiedzę z zakresu anatomii i fizjologii koni oraz interesuje się kopytami. Nie jest to szkolenie dla zupełnie początkujących, gdyż jest ono dość intensywne i wymaga pewnego doświadczenia oraz rozumienia tematu.
Czy podejście Amerykanów do profilaktyki i leczenia koni jest odmienne niż w Europie? Na co zwraca się tam szczególną uwagę?
Magda: Trudno tak generalizować. My jeździłyśmy do tych ludzi, którzy zwracali uwagę na profilaktykę. W Polsce też są różni ludzie. Na pewno w USA jest więcej możliwości, ceny badań, czy właśnie tych podków z tworzywa, są niższe niż w Polsce. Wydaje mi się, że „medycyna alternatywna” albo „wschodnia” jest tam bardziej popularna niż u nas.
Ada: Problem wszędzie jest ten sam: zła dieta, brak ruchu, duża ilość koni cierpiących na syndrom metaboliczny, chorobę Cushinga i niestety ochwat. To jest problem globalny wynikający z niewiedzy właścicieli i głęboko zakorzenionej tradycji karmienia konia zbożem i niewystarczającej ilość ruchu, co prowadzi do otyłości. Myślę, że śmiało można to porównać do problemu związanego z nadwagą i cukrzycą u ludzi. W USA na pewno więcej spotyka się systemów utrzymania koni na Padokach Paradise (w końcu pomysłodawcą tego systemu jest Amerykanin Jaime Jackson) oraz na padokach tzw. dry lot o żwirowym podłożu z brakiem trawy. Większość właścicieli, z którymi miałyśmy kontakt, zdaje sobie sprawę z konieczności analizy siana i zbilansowania diety. W Polsce niestety nadal dość popularne jest suplementowanie koni “na ślepo” oraz typowe karmienie owsem wliczonym w cenę pensjonatu. W USA istnieje więcej miejsc, w których można zdobywać wiedzę z zakresu rehabilitacji kopyt, w Polsce tych miejsc jest wciąż mało.
Jakie są nowoczesne techniki stosowane w leczeniu końskich kopyt oraz alternatywy dla tradycyjnych podków? Z jakich materiałów produkuje się nowoczesne podkowy? Jakie są zalety ich stosowania?
Ada: Plastikowe podkowy (ang. composite shoes) to rodzaj plastiku złożonego z dwóch lub więcej homogenicznych materiałów o różnych właściwościach. Ta nowoczesna technika z zastosowaniem alternatywnych tworzyw skierowana jest głównie do osób wychylających się poza standardowe schematy i tradycję związaną z metalowymi podkowami. Materiał wykorzystywany do zrobienia takich podków zmniejsza częstotliwość wibracji, dzięki czemu nie wpływa negatywnie na tkanki miękkie i minimalizuje ryzyko urazów – w przeciwieństwie do metalowych podków, które powodują chroniczne zapalenie małego stopnia. Zaletą plastikowych podków jest ich lekkość oraz brak konieczności wbijania gwoździ (stosujemy klej). Dzięki zastosowaniu kleju możemy “dobudować” to czego nam brakuje. Ponadto szeroka dostępność różnych klejów, aplikacja dostosowana do danego klimatu oraz duży wybór podków, w zależności od przeznaczenia, niezmiernie ułatwiają pracę. Kompozyt jest materiałem, który nie ogranicza prawidłowej mechaniki kopyta (zginanie, rozszerzanie, zwężanie), łatwo poddaje się modyfikacji zapewniając prawidłowy punkt przełamania. Zanim zdecydujemy się na cofnięcie pazura do tyłu, należy wziąć pod uwagę, że tworzywo w kopycie migruje, dlatego musimy potrafić je zlokalizować. Nie możemy zmienić anatomii, ale możemy wpłynąć na postawę, co nie zawsze da się osiągnąć samym struganiem i w takim przypadku plastikowe podkowy mogą okazać się skutecznym rozwiązaniem.
Oprócz stosowania plastikowych podków, castingu (gipsu), poznałyśmy również, do tej pory nieznaną nam, metodę leczenia zakażonych ran kopyt, czyli terapię czerwiami na przykład po przebiciu podeszwy po ochwacie. Polega ona na aplikacji larw muchy plujki do chorobowo zmienionej tkanki i pozostawianiu ich na okres około dwóch dni tak, aby larwy pożywiły się martwą, zakażoną tkanką.
Magda: Oprócz tego, że plastikowe podkowy nie przenoszą tak drgań, są lżejsze niż metalowe. Plastikowe podkowy też są różne, Daisy zawsze stosuje podparcie pod strzałkę, ale nie wszystkie przyklejane podkowy mają tę część. Różnorodność podków z tworzywa jest jeszcze większa niż metalowych. Ponadto klej, którego używa Daisy, oprócz oczywistej funkcji kleju, ma również funkcję wkładki kątowej, jaką często stosuje się w podkowach tradycyjnych. W momencie przyklejania łatwo można zmodyfikować wysokość kleju w konkretnym miejscu między podkową, a kopytem. Dla mnie najbardziej niesamowite było to, jak szybko można zmienić kopyto pod taką podkową.
Ważną techniką jest mapowanie kopyta. Daisy bardzo zwraca uwagę na to, żeby od początku kopyta (tam gdzie zaczyna się strzałka) do środka rotacji w stawie kopytowym była taka sama odległość jak między środkiem rotacji, a punktem przełamania, czyli miejscem w którym kopyto przestaje dotykać ziemi. To trzeba narysować. Prawie nie zdarza się, żeby ta druga odległość była zbyt mała. Większość koni ma tendencje do zbyt długiej tej odległości, co powoduje większe naprężenia w ścięgnie zginacza głębokiego palców oraz więzadłach trzeszczki kopytowej i promuje ruch od palca. Gdy mamy zdjęcie RTG kopyta i podkowę, możemy od razu skrócić kopyto do żądanej długości. Bez dodatkowej ochrony kopyt, po takim skróceniu możemy sprawić koniowi dyskomfort.
Czy zaobserwowałyście jakieś minusy ich stosowania?
Ada: Minus to wysoka cena oraz niewielka ilość osób specjalizujących się w klejonych podkowach w Polsce. Mamy nadzieję to zmienić!
Magda: Tak jak Ada mówi, póki co cena jednorazowego przyklejenia podków w sposób jaki robi to Daisy jest astronomiczna (same materiały to koszt ok. 800 zł). Oczywiście można próbować robić to taniej, ale troszkę inaczej niż Daisy. Być może to jest jakieś rozwiązanie dla nas. O dziwo, to co myślałam, że będzie największą wadą, czyli zamknięcie podeszwy i strzałki, wcale nią nie było. Dzięki użyciu Artimudu, strzałki pod tym nie gniją. Mimo wszystko, nie poleca się przyklejania plastikowych podków z zakrytym spodem przy gnijącej strzałce.
Jakie nowe techniki w leczeniu kopyt udało Wam się poznać, co zasługuje na szczególna uwagę?
Magda: Mi do gustu bardzo przypadło mapowanie kopyta. Po tym kursie używam tego na co dzień w swojej pracy, bardzo szybko wizualizuję sobie kość kopytową w kopycie. Zdążyłam też już kilka razy czyścić kopyto z ropy w kopycie i przy rzekomym raku, przy użyciu preparatu CleanTrax. Pachnie jak basen – chlorem, ale jest jednocześnie delikatny i bardzo skuteczny. Przydał mi się też cały protokół leczenia rzekomego raka. Po powrocie kupiłam sobie szlifierkę kątową – strugając tarnikiem dużo większe siły działają na kopyto i na całą nogę. Jeżeli koń ma problemy ze stawami albo ma ochwat, kluczowe jest ograniczenie tych sił.
Ada: Tak jak wspomniała Magda, niezwykle cenne okazało się nabycie umiejętności mapowania kopyta oraz obserwacji konia w ruchu – strona lądowania, rolowania, ułożenie puszki kopytowej, lokalizacja punktu przełamania oraz rozpoznanie wszelkich nieprawidłowości związanych ze skątowaniem kończyny i ułożeniem kości kopytowej. Również jestem pod ogromnym wrażeniem preparatu CleanTrax – już jednorazowa aplikacja pozwala uporać się z problemem gnijących strzałek. Oczywiście klejone podkowy i pozostałe czynności wchodzące w skład tego procesu, tj. każdorazowe zabezpieczenie kopyta przed rozwojem bakterii przy pomocy Fungidye w rejonie linii białej oraz pasty Artimud na powierzchni strzałki, rowków przystrzałkowych oraz na część podeszwy, zwracając szczególną uwagę, aby produkt nie nachodził na miejsce, które będziemy pokrywać klejem. Aplikacja DIM (Dental Incompression Material) na obszar strzałki, części podeszwy oraz na piętki. DIM zapewnia dodatkowe wsparcie, umożliwia równomierny rozkład sił oraz zapobiega zawężeniu piętek. Dla mnie również nowa umiejętność to aplikacja gipsu na kopyto. Celem tej techniki jest przede wszystkim zwiększenie grubości podeszwy – nawet ponad 2 cm. w ciągu jednego cyklu.
Wszystkich zainteresowanych szkoleniem w Daisy Haven Farm School of Integrative Hoofcare zapraszamy na stronę https://www.daisyhavenfarm.com/ oraz do śledzenia profilu na Facebooku https://www.facebook.com/Daisy-Haven-Farm-Inc-224986304210045/?fref=pb&hc_location=profile_browser
Osoby, które chciałyby nawiązać kontakt z lek.wet. Magdaleną Senderską zapraszamy na jej fanpage https://www.facebook.com/KopytaMagdy/ lub inż. rehabilitacji koni Adrianną Prochownik zachęcamy do przesyłania pytań na adres adrianna.prchn@gmail.com
Zdjęcia:
Z zasobów lek.wet. Magdaleny Senderskiej oraz inż. rehabilitacji koni Adrianny Prochownik
Opracowanie:
Małgorzata Kaczor