Czy jesteś profesjonalistą?

Niektóre treści i reklamy zawarte na tej stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów związanych z weterynarią

Przechodząc do witryny www.weterynarianews.pl zaznaczając – Tak, JESTEM PROFESJONALISTĄ oświadczam,że jestem świadoma/świadomy, iż niektóre z komunikatów reklamowych i treści na stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów, oraz jestem osobą posiadającą wykształcenie medyczne lub jestem przedsiębiorcą zainteresowanym ofertą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.

Nie jestem profesionalistą

Okiem Behawiorysty …

Zapraszamy na rozmowę z lekarzem weterynarii, behawiorystą – Panią Dagmarą Mieszkis-Święcikowską , która od wielu lat pomaga właścicielom i ich zwierzakom w walce z wieloma problemami natury zachowawczej, wychowawczej oraz budowaniu właściwej relacji między nimi.  Poza codzienną pracą  Pani Dagmara angażuje się w wolontariat na rzecz zwierząt  oraz w edukację prozwierzęcą  przedstawicieli  najmłodszych pokoleń. Wszystko robi po to, by zwierzętom żyło się lepiej.

Więcej informacji na temat naszego gościa Pani Dagmary Mieszkis-Święcikowskiej można znaleźć na stronie www.okiembehawiorysty.pl oraz na profilu na Fb Okiem behawiorysty.

Pani Dagmaro, dlaczego wybrała Pani właśnie taką specjalność jak behawioryzm?

Dość dawno temu ukończyłam studia weterynaryjne. Wówczas temat związany z psychologią zwierząt, behawioryzmem był tematem nowym, którym mało kto interesował się. Ja jednak wiedziałam, że chcę podążać zawodowo właśnie w tym kierunku, związanym z zachowaniem zwierząt. Zagadnienia z tego zakresu od zawsze znajdowały się w kręgu moich zainteresowań. Już jako dziecko, nastolatka interesowałam się życiem zwierząt, ich ziemską egzystencją, procesem udomowienia i budowania właściwych relacji między nimi a ludźmi.

W moim życiu zawsze były zwierzęta. W moim rodzinnym domu każde zwierzę, które potrzebowało pomocy znajdowało schronienie. Były momenty, kiedy poza naszymi czworonogami, które na co dzień żyły z nami w domowym zaciszu, przebywały jeszcze inne istoty: chore, osłabione, ranne ptaki, jeże, nietoperze, bezpańskie psy czy koty.  Zaskakującym i niewiarygodnym  faktem było  to, że zwierzęta te pomimo tego, że nas wcześniej nie znały, że były zupełnie dzikie, to nigdy nie okazywały nam ze swojej strony  ani niechęci, ani agresji. Chyba instynktownie wyczuwały, że nie zrobimy im krzywdy. Wiedziały, że chcemy  im pomóc wyjść na prostą i zapewnić bezpieczny powrót do naturalnego środowiska życia.

Każdego dnia w swojej codziennej pracy wykorzystywałam wiedzę zdobytą w czasie studiów weterynaryjnych , które jak wiadomo nie należą do łatwych.  Już jako lekarz weterynarii, pracując w lecznicach zdobywałam doświadczenie, wykorzystywałam zdobytą na studiach teorię, udoskonalałam umiejętności praktyczne. Poza leczeniem  stacjonarnym ciał  pacjentów  w lecznicy ,zajmowałam się również leczeniem ich dusz, naprawianiem relacji między nimi  a ich opiekunami. W pewnym momencie poczułam, że behawioryzm  to  ścieżka, którą chcę  dalej podążać.  Zapisałam się na tematyczne  studia podyplomowe i pod kierunkiem Pana Wojciecha Pisuli pogłębiałam wiedzę w zakresie behawioryzmu. To był cudowny czas. Nawiązałam trwałe relacje z osobami, dla których podobnie jak ja temat związany z psychologią zwierząt był i jest  niezwykle ciekawy i ważny.

Czy pamięta Pani swoje początki pracy  jako behawiorysty ?

 Oczywiście. Moimi pierwszymi pacjentami z zakresu behawioryzmu były moje własne zwierzęta, następnie zwierzęta moich znajomych oraz  grono  pacjentów lecznicowych . Początki pracy jako behawiorysty wcale nie były łatwe, gdyż kilkanaście lat temu mało kto zdawał sobie sprawę z istnienia  problemów natury zachowawczej czy wychowawczej u zwierząt. Ludzie byli wielu rzeczy po prostu nieświadomi. W polskich domach zwierzęta pojawiały się najczęściej pod wpływem chwili, kaprysu. Decyzja o posiadaniu zwierzaka często była podejmowana pochopnie. Zwierzak albo miał być stróżem obejścia, albo maskotką, umilaczem czasu. Mało kto patrzył na zwierzę przez pryzmat jego potrzeb, codziennych wymagań, zarówno jeśli chodzi o socjalizację, posłuszeństwo, wymagania żywieniowe czy ruchowe.  Wiele sygnałów wysyłanych przez zwierzęta , które nie do końca radziły sobie w codziennym życiu, było wręcz bagatelizowanych, traktowanych z przymrużeniem oka, a często też  lekceważonych. Wiele osób uważało, że zwierzak zachowuje się niewłaściwie bo jest młody, głupi, złośliwy.

Kilkanaście lat temu mało który właściciel chciał zagłębić się w temat, poszukać przyczyny danego  problemu, znaleźć  właściwe rozwiązanie, dzięki któremu zwierzę mogłoby poczuć się lepiej, a problem natury zachowawczej, wychowawczej  zostałby pokonany na tyle, by nie stanowić realnego zagrożenia dla dalszej relacji zwierzaka z opiekunem. Dekadę temu ludzie słysząc o behawioryście  uśmiechali się, nie traktowali poważnie osoby takiego specjalisty. Na szczęście widać zielone światełko w tunelu. Mentalność i świadomość Polaków zmienia się.  Właściciele zwierząt już mniej wstydzą się korzystać  z pomocy behawiorysty/ zoopsychologa. Chętniej i częściej kontaktują się z takimi osobami jak ja, już nie ukrywają swoich problemów zachowawczych, wychowawczych ze zwierzakami. Bardzo cieszy mnie zmiana podejścia społeczeństwa do tego tematu,  choć jeszcze upłynie dobrych kilka lat zanim większość właścicieli zwierząt domowych  zdecyduje się na podjęcia współpracy ze specjalistą.

Wspomniała Pani o tym, że właściciele zwierząt często uważają, że niewłaściwe zachowania ich podopiecznych wynikają z głupoty i złośliwości zwierzaków. Czy  mają rację ?

 Oczywiście, że nie mają. Kiedy kolejny raz słyszę tą bzdurę, to aż mnie nosi w środku. Wiele razy mam ochotę głośno wykrzyczeć, że  głupota i złośliwość to cechy typowo ludzkie, a zwierzętom zupełnie obce, nieznane. Zwierzęta nie są  ani głupie, ani złośliwe. Kiedy człowiek używa tych określeń wobec zwierzaka, to bardzo mocno je krzywdzi .

Właściciele muszą zdawać sobie sprawę z tego, że większość pojawiających  się problemów natury behawioralnej u zwierząt jest najczęściej następstwem niewłaściwego obchodzenia się z nimi, popełnianych przez człowieka  błędów w codziennej wspólnej egzystencji. Człowiek i czynniki środowiskowe są najczęstszą przyczyną zawirowań w życiu zwierzaka.

Opiekunowie często  pomijają, nie dostrzegają, bagatelizują wiele sygnałów wysyłanych przez zwierzę. A zwierzak dość szybko zaczyna wysyłać te sygnały. Tylko właściciele nie potrafią ich odczytywać. Na ogół dostrzegają pewne niewłaściwe zachowania dopiero wtedy, kiedy  stają się dla nich uciążliwe. Zrzucają całą winę za zaistniałą sytuację, za  istniejący problem na zwierzaka. Są zdenerwowani, wściekli. Sam zwierzak mało co rozumie z zaistniałej sytuacji, z negatywnego nastawienia człowieka. Przecież już wcześniej próbował sygnalizować swojemu opiekunowi, że czuje się niekomfortowo, że jego życie wkracza na niewłaściwy tor. W następstwie tych nieporozumień komunikacyjnych między zwierzakiem a opiekunem problem zaczyna narastać jeszcze  bardziej. Zwierzak jest zdezorientowany, zniechęcony do jakichkolwiek działań, żyje w stresie, strachu, a właściciel swoje niezadowolenie  okazuje pupilowi  coraz silniej i coraz częściej .  I tak toczy się to błędne koło relacyjne po mocno wyboistej drodze.  Usprawnić  może  je tylko fachowa pomoc specjalisty- behawiorysty. Ale by behawiorysta mógł pomóc zwierzakowi i jego opiekunowi musi mieć ku temu okazję.

Z jakimi problemami  spotyka się  Pani najczęściej w swojej codziennej pracy behawiorysty ?

Problemów natury behawioralnej jest naprawdę  wiele. Najczęściej moimi pacjentami są psy i koty, chociaż w ostatnim czasie przybywają  też gryzonie, ptaki z problemami emocjonalnymi.

Gdybym jednak miała wymienić najczęstsze problemy natury behawioralnej to wśród psów zdecydowanie najwięcej jest tych związanych z nadwrażliwością, nadpobudliwością. Psy dużo tracą na skutek niewłaściwie przeprowadzonej socjalizacji. Są i takie psy , które socjalizacji zostały zupełnie pozbawione. Bardzo źle reagują na bodźce świata zewnętrznego. Na spacerach zachowują się niewłaściwie, nietypowo, nerwowo, agresywnie.  Wiele przejawianych  zachowań , określanych jako agresywne, jest zachowaniami o podłożu  lękowym. Agresja z leku to najczęstsza forma agresji u psów.

Nie oszukujmy się,  wielu właścicieli mało angażuje się w budowanie wspólnej , właściwej relacji ze swoim czworonogiem. Na ogół zasłaniają się brakiem czasu,  ciągłym zmęczeniem. Zwierzę tego nie rozumie. Zwierzak  chce mieć stały kontakt z opiekunem, chce mieć ustalony stały  harmonogram dnia,  swój stały rytm. Wymaga czasu, zaangażowania ze strony opiekuna . Wiele psów nie umie poradzić   sobie z samotnością podczas nieobecności opiekuna. Przez co pojawiają się kolejne problemy na tle separacyjnym –  nadmierna wokalizacja , na którą skarżą się sąsiedzi i przejawy niszczycielstwa w domowym zaciszu.

Jeśli chodzi o koty, to właściciele najczęściej zgłaszają problemy związane z brudzeniem poza kuwetą. Kolejnym  dość dużym  problematycznym zagadnieniem   jest nadpobudliwość kotów po zmierzchu , ale ona wynika z kociej natury i konflikty między kotami – najczęściej na tle terytorialnym.

Myślę, że wielu właścicieli zbyt mocno chce  razem „zaszufladkować”  psy i koty, traktując jednakowo przedstawicieli tych dwóch gatunków. Kota i psa różni nie tylko pochodzenie, wygląd, aktywność, tryb życia, ale przede wszystkim charakter socjalny. Psy i koty mają też część zupełnie różnych, typowych dla swojego gatunku wymagań, potrzeb. Kot z natury jest drapieżnikiem , indywidualistą, który lubi robić po swojemu i tak jak chce. Pies z kolei jest bardziej posłuszny, ugodowy, towarzyski. Najlepiej czuje się w towarzystwie, w sforze. Od psa właściciel może dużo więcej wymagać, oczekiwać, z kolei jeśli chodzi o koty, to człowiek musi się im w dużym stopniu podporządkować. Na kocie nie wolno nigdy wymuszać żadnych zachowań. W przeciwnym razie stanowczo wyrazi swoje niezadowolenie i nie zawaha się użyć swojej naturalnej broni jak przystało na drapieżnika.

W jaki sposób przeprowadza Pani konsultację ? Na co zwraca Pani uwagę ?

Dla mnie zawsze  najważniejsze jest zwierzę, jego dobro, jego komfort psychiczny. Do każdego pacjenta podchodzę zawsze indywidualnie. Każdą sytuację , każdą relację, każdy problem staram się dokładnie prześledzić, przeanalizować. Bazuję na wywiadzie z właścicielem zwierzaka, na własnych obserwacjach. Lata praktyki uczyniły ze mnie świetnego obserwatora. Nie bez powodu moja strona internetowa, profil na Fb i Instagramie nosi nazwę Okiem behawiorysty

Zawsze  dokonuję oceny wrażliwości emocjonalnej danego pacjenta. Zwracam uwagę na każdy szczegół. Jako lekarz weterynarii i behawiorysta w jednej osobie rozpatruję pacjenta na płaszczyźnie : biologicznej ( zdrowotnej), emocjonalnej i społecznej. Dzięki temu wiem, że  jestem w stanie dokładnie i trafnie postawić diagnozę, znaleźć przyczynę i  prawidłowo opracować  program zaradczy dla zwierzaka i jego właściciela.

Wywiad z opiekunem odgrywa kluczową rolę. Dzięki niemu mogę  lepiej poznać właściciela, jego podejście do zwierzaka. Na ogół właściciele nie mają problemu i odpowiadają na moje pytania. Oczywiście zdarzają się przypadki, kiedy opiekunowie zwierzaka kręcą, próbują ukrywać pewne fakty ze wspólnego  życia ze  zwierzakiem . Jednak wcześniej czy później prawda wychodzi na jaw i na ogół jest tak, że właściciel nie mówił o czymś, bo zapomniał. bo wstydził się przyznać do swoich działań, do popełnionych błędów, bo myślał, że coś jest małoistotne. Ja nigdy nie oceniam właścicieli moich pacjentów. Zawsze staram się poprowadzić konsultację tak , by pokazać opiekunowi dobre strony dotychczasowej wspólnej relacji ze zwierzakiem, następnie zwracam uwagę na pewne ważne, niepokojące elementy,  które wymagają korekty.

Następnie przystępuję do opracowania programu zaradczego. Program zawsze jest indywidualnie sporządzany dla określonego  pacjenta. W programie tym znajdują się zalecenia dla zwierzaka i jego opiekuna. Właściciel i zwierzak  muszą  współpracować przez wyznaczony przeze mnie czas. Praca z programem zaradczym wymaga od właściciela i pozostałych domowników przede wszystkim dużego zaangażowania , cierpliwości, konsekwencji w działaniu . W przeciwnym razie problem natury behawioralnej pozostanie, a zwierzak nie uzyska tak potrzebnej pomocy, wsparcia, by móc żyć lepiej i łatwiej.

W pracy z programem  behawioralnym zawsze ważny jest czas. Żadnego problemu natury behawioralnej nie można wyeliminować w jeden dzień, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To proces  długotrwały, wieloetapowy. Tylko systematyczną  pracą, pracą małymi krokami można pokonać trudności , odnaleźć właściwy tor, zrozumienie, naprawić naderwaną relację ze zwierzakiem. Jeżeli właściciel zaangażuje się w 100% w pracę z programem zaradczym, będzie przestrzegał zaleceń, dostrzeże potrzeby  pupila , sprosta  jego codziennym  wymaganiom  to zacznie zmierzać w kierunku wyznaczonego celu, osiągnie sukces.

U mnie praca z danym pacjentem i jego właścicielem nie kończy się na konsultacji i  opracowaniu programu behawioralnego. Ja nigdy nie tracę z oczu moich pacjentów i ich opiekunów . Jestem w stałym kontakcie z właścicielami zwierząt.  Dzięki temu wiem, co u nich się dzieje, w jakim stopniu realizują moje wytyczne i czy idą we właściwym kierunku. Oczywiście jak zachodzi potrzeba, to w trakcie trwania programu umawiam się na kolejne wizyty, modyfikuję zalecenia, kieruję na dodatkowe badania weterynaryjne czy włączam produkty lecznicze. Właściciele zwierząt wiedzą, ze jestem z nimi cały czas. Wiedzą, że mogą na mnie liczyć i to chyba jeszcze bardziej motywuje ich do działania.  Uwielbiam  otrzymywać kolejne dobre wieści z domów, w których jeszcze niedawno atmosfera była mocno  napięta,  a konflikty narastały z dnia na dzień. A  jeszcze kiedy  na żywo  widzę się zadowolenie  opiekuna ze współpracy ze zwierzakiem  to moje serce rośnie. Wtedy wiem, że jestem na właściwym miejscu, że robię to co lubię robić, a moja praca przynosi efekty, jest pożyteczna.  Wiem, że jestem potrzebna, wiem , że  pomagam nie tylko zwierzętom, ale  i ludziom.

Czy problemy natury behawioralnej  mogą nawracać ? Czy zdarzają się sytuacje, że program zaradczy nie sprawdza się ?

Oczywiście, że takie sytuacje mogą zdarzać się.  Na szczęście do mnie trafiają  właściciele , którzy już po części wiedzą po co do mnie dzwonią. Szukają pomocy specjalisty już raczej świadomie. Wiedzą, że dana sytuacja z istniejącym problemem behawioralnych  wymyka się spod kontroli. Zdają sobie sprawę z tego, że  jeśli nie podejdą właściwie do tematu,  jeśli nie skorzystają z fachowej pomocy, nie będą regularnie  pracować ze sobą i zwierzakiem,  to  nie polepszą  sytuacji ani swojej , ani swojego zwierzaka.

Zawsze powtarzam właścicielom zwierzaków, którzy decydują się na przystąpienie  do terapii behawioralnej, że biorą na siebie bardzo dużą odpowiedzialność, że muszą sobie zdawać z tego sprawę już na początku.  Droga ku temu, by osiągnąć zamierzony cel  może okazać się  kręta i wyboista . Jednak zawsze opłaca się podjąć to  wyzwanie.  Nigdy nie wolno  rezygnować,  zniechęcać się , zwłaszcza we wstępnym okresie trwania programu zaradczego, bo na postępy trzeba po prostu poczekać . Ważne jest też to, aby nie odpuszczać w  momentach, kiedy wydaje się, że jest już lepiej, że  jest już  dobrze. Ja rekomenduję  na ogół przeciągniecie  pracy z wytycznymi programu zaradczego  o dobrych kilka tygodni. Zbyt szybkim działaniem można  narazić siebie i swojego zwierzaka  na nawrót,  a nawet na nasilenie się  danego  problemu natury behawioralnej. Program zaradczy nie bez powodu jest rozpisywany przeze mnie na dłuższy okres czasu. Wówczas łatwiej i skuteczniej jest mi zweryfikować czynione postępy przez zwierzaka i jego właściciela.

Wiem, że jest Pani  wolontariuszem w schronisku dla zwierząt i edukatorem, który chce brać czynny udział w kształtowaniu  właściwych postaw proekologicznych wśród dzieci i młodzieży . Czy edukowanie przedstawicieli młodego pokolenia jest trudnym wyzwaniem  ?

Myślę, że na wstępie warto powiedzieć o tym, że  obecnie żyjemy w trudnych czasach. I nie chodzi tutaj tylko o pandemię, która od ponad roku daje się  nam  wszystkim mocno we znaki. Uważam, że świat wokół nas staje się coraz bardziej dziwny, coraz bardziej dziki. Dużo w nim stresu, pędu, negatywnych emocji. Odnoszę wrażenie, że otacza nas dziwny i dziki świat. Ludzie coraz bardziej skupiają się na sobie, nie na innych. W relacjach międzyludzkich brakuje autentyczności, szczerości. Wielu zapomniało już o tym, czym jest empatia, chęć niesienia pomocy innym.

Wiem, że jeśli nastawienie ludzi do świata, do zwierząt nie zmieni się to nastąpi katastrofa. Nadzieję pokładam w przedstawicielach młodych pokoleń. Wiem, że pracując z dziećmi, zwłaszcza tymi najmłodszymi jesteśmy w stanie jeszcze coś zrobić, nauczyć je podstawowych, ale jakże ważnych życiowych wartości: empatii, odpowiedzialności, dobroci serca. Dlatego zdecydowałam się podjąć to edukacyjne wyzwanie. Wiem, że to proces długotrwały, ale wiem, że potrzebny . Chcę nauczyć dzieci szacunku, właściwego podejścia do zwierząt. Wierzę, że jeśli dzieci posiądą te wartości tak ważne w codziennym życiu, a coraz częściej pomijane przez dorosłych, to los nie tylko zwierząt, ale i ludzi poprawi się. W przeciwnym razie świat wokół nas będzie jeszcze  bardziej dziwny i dziki. Kolory ustąpią miejsca szarościom, a wokół zrobi się po prostu  smutno i pusto. Chyba nikt tego nie chce ?

Zaraz po zakończeniu pandemii chcę dalej kontynuować moją edukacyjną misję .Chcę znowu wrócić do przedszkoli, szkół , organizować kolejne spotkania edukacyjne z zainteresowanymi osobami, grupami. Mam nadzieję ,że uda mi się „zarazić”  kolejne osoby bezgraniczną miłością do zwierząt. Zwierzęta są wyjątkowe. Zawsze są wobec nas szczere, lojalne. Nigdy nas nie oszukują, nie oceniają. Akceptują ludzi w pełni takimi jakimi są , bez względu na wygląd, posiadane umiejętności czy zasobność portfela.  Uważam, że za tą bezgraniczną miłość, za ich bezinteresowną przyjaźń jesteśmy zwierzętom zobowiązani zapewnić bezpieczeństwo, szacunek, opiekę.

Jednocześnie korzystając z okazji chciałabym  zachęcić wszystkie osoby  do podjęcia aktywności w formie wolontariatu , choćby w  schronisku, przytulisku  dla zwierząt.  Cudownie jest pomagać  zwierzętom w potrzebie, dodawać im sił w trudnych momentach, pomagać w ich socjalizacji, nawiązywać z nimi wyjątkowe więzi. Wystarczy odrobina chęci i trochę wolnego   czasu…

Dagmara Mieszkis-Święcikowska,

z pochodzenia Kujawianka, z wykształcenia lekarz weterynarii i behawiorysta. Od prawie dwóch dekad pomaga właścicielom zwierząt uporać się z problemami natury zachowawczej i wychowawczej swoich podopiecznych. Konsultuje swoich pacjentów stacjonarnie i online nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Kocha zwierzęta, spędza z nimi każdą wolną chwilę  i to nie tylko zawodowo ,ale i prywatnie. W domu towarzyszy jej stado adopciaków. Aktywnie działa jako  wolontariuszka w miejscowym schronisku dla zwierząt, wspiera i organizuje różnego rodzaju akcje na rzecz pomocy zwierzętom w potrzebie.

Prowadzi stronę www.okiembehawiorysty.pl i profil na Fb Okiem behawiorysty.

Nasi klienci