Dodano: 18.04.2014, Kategorie: Rozmowy
Aby teoria łączyła się z praktyką
Rozmowa z dr. med. wet. Aleksandrem Skorackim, organizatorem Poznańskiego Forum Weterynaryjnego
Po co III Poznańskie Forum Weterynaryjne?
Pańskie pytanie odnośnie naszego Poznańskiego Forum Weterynaryjnego jest bardzo bezpośrednie i po części sugeruje, jakoby tego typu spotkań czy konferencji był nadmiar na naszym rynku. Najprościej można by na to pytanie odpowiedzieć, że skoro było pierwsze i drugie Poznańskie Forum Weterynaryjne, to konsekwencją tego jest tegoroczne, trzecie Poznańskie Forum Weterynaryjne. Nie jest to jednak właściwa odpowiedź. Uważam, że Poznańskie Forum Weterynaryjne organizowane jest przede wszystkim z myślą o tym, aby lekarze praktycy dowiedzieli się jak najwięcej od lekarzy praktyków.
Od początku zamysłem organizacyjnym tego spotkania było prowadzenie zarówno wykładów, jak i warsztatów dotyczących świń i bydła. Same wykłady nie zawsze oddają w pełni praktyczne zrozumienie pewnych tematów i nie pomagają w konkretnych sytuacjach, z którymi spotykają się praktycy w terenie. Wykonywanie badań diagnostycznych czy zabiegów wymaga niejednokrotnie demonstracji bezpośredniej. Zdobycie tylko i wyłącznie wiedzy teoretycznej zarówno w formie artykułu, jak i w formie wykładu, nawet popartego wizualizacją, nie zawsze jest w pełni satysfakcjonujące. Stąd też w naszej konferencji przede wszystkim ta praktyczna strona zawodu jest jak najsilniej preferowana.
Temat tegorocznej „Pejsakówki” brzmiał „Zdrowe świnie – konkurencyjna produkcja”. Dlaczego na ważnej konferencji weterynaryjnej konkurencyjność produkcji jest tematem przewodnim?
Profesor Pejsak na tegoroczną konferencję wybrał taki temat, ponieważ konkurencyjność polskiej produkcji trzody chlewnej jest niewielka. Wiąże się to oczywiście z jej zbyt niską wydajnością. Zapowiadając w ubiegłym roku III Poznańskie Forum Weterynaryjne, informowaliśmy o zmianie drugiego członu nazwy, który z dotychczasowej „Choroby bydła i choroby świń” od tego roku będzie brzmiał: „Zdrowie bydła i zdrowie świń”. Ta zmiana podyktowana jest wymogami stawianymi przez wiodących producentów zwierząt gospodarskich, aby nowoczesna weterynaria skupiała swoje działania na utrzymaniu zdrowia w stadach świń i bydła na najwyższym poziomie. To bowiem jest jednym z głównych czynników decydujących o wydajności i konkurencyjności produkcji zwierzęcej. Zamysłem przy wprowadzaniu zmiany w nazwie Poznańskiego Forum Weterynaryjnego było z jednej strony odpowiednie ukierunkowanie programu, a z drugiej przedstawienie jego uczestnikom trendów panujących w tej branży.
Produkcja wieprzowiny na świecie rośnie, w Unii spada. Dynamika spadku w Polsce jest bardzo duża. Dlaczego tak się dzieje? Przecież Polska miała być mocarstwem.
Prognozy w pierwszych latach obecnego stulecia, czyli tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, faktycznie mówiły o tym, że Polska stanie się mocarstwem w produkcji trzody chlewnej. Jesteśmy krajem o bogatej tradycji i w tamtym okresie znaczącej pozycji w światowej produkcji świń. Niestety, brak wyraźnego wsparcia tej dziedziny gospodarki ze strony państwa, duże rozdrobnienie i braki kapitałowe większości gospodarstw produkujących świnie są do dziś powodem stałego spadku produkcji wieprzowiny w Polsce. Spadek produkcji o ponad 10% w skali roku u takiego potentata, jakim była Polska, ma oczywisty wpływ na spadek tej produkcji w całej Unii.
Jakie pomysły na zwiększanie konkurencyjności tych sektorów są obecnie najpopularniejsze wśród decydentów?
Polska ma pod względem makroekonomicznym i terytorialnym najlepsze warunki, by stać się przodującym producentem wieprzowiny wśród państw Unii Europejskiej. W porównaniu z takimi krajami, jak: Niemcy, Dania czy Holandia, jesteśmy w zdecydowanie lepszej sytuacji, jeśli chodzi o możliwości ekspansji produkcji trzody chlewnej. Duże obszary gruntów rolnych dają dobre możliwości wykorzystania lokalnej bazy paszowej i zagospodarowania odchodów zwierzęcych. Położenie geopolityczne Polski, czyli bliskość do obu rynków – zarówno rynku krajów członkowskich Unii Europejskiej, jak i rynków wschodnich – powinno gwarantować duże możliwości zbytu. Niestety, brak wśród decydentów osób z konkretnymi propozycjami, a tym bardziej działaniami.
Wieczór poprzedzający czerwcową konferencją w Puławach poświęcony był poszukiwaniu rozwiązań prowadzących do zatrzymania spadku produkcji polskiej wieprzowiny, a w perspektywie wzrostu tej produkcji. Zaproszeni byli decydenci, producenci trzody chlewnej i inne grupy zawodowe, żywotnie związane z produkcją trzody chlewnej, w tym lekarze weterynarii. W wyniku debaty od decydentów nie dowiedzieliśmy się niczego konkretnego, co mogłoby poprawić polską produkcję trzody chlewnej. Z kolei liczne gremium producentów i osób zainteresowanych produkcją trzody chlewnej nie miało zbytnio możliwości przedstawienia decydentom swojego punktu widzenia i ewentualnych wskazówek odnośnie możliwości rozwoju tego sektora. Po tym spotkaniu zawiązała się grupa inicjatywna, której jestem członkiem. Grupa ta spotkała się pod koniec czerwca w Strykowie celem omówienia ewentualnych dalszych strategii, mających na celu wzmocnienie sektora produkcji trzody chlewnej. Podczas spotkania stwierdzono, że jedynym sensownym działaniem będzie włączenie w nie polityków, głównie z Ministerstwa Rolnictwa. Takie spotkanie planowane jest na jesień bieżącego roku w Warszawie. Może uda się terminowo połączyć je z następnym posiedzeniem Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, planowanym na 10 października. Jego tematem mają być właśnie działania na rzecz wsparcia sektora produkcji trzody chlewnej.
Wszystkie podmioty związane z produkcją trzody chlewnej oczekują wzmocnienia tego sektora produkcji poprzez ukierunkowane państwowe wsparcie. Jest kilka dziedzin, które należałoby brać pod uwagę, a mianowicie: ograniczenie utrudnień inwestycyjnych, które nie pozwalają na rozwój bazy produkcyjnej; utworzenie zespołów doradztwa inwestycyjnego, w tym projektów budowy nowych obiektów z wykorzystaniem dotychczasowej bazy, oraz wprowadzenie systemu szkoleń, mających za zadanie wdrażanie najnowszych technologii produkcji trzody chlewnej w gospodarstwach, głównie rodzinnych.
Co trzeba zrobić, żeby polska wieprzowina mogła skutecznie konkurować z np. niemiecką?
W zasadzie trudno mówić o tym, żeby polska wieprzowina miała konkurować z wieprzowiną niemiecką. Te czasy, kiedy Polska miała nadwyżki produkcyjne, już minęły. Wówczas było to jak najbardziej zasadne. Dziś produkujemy na poziomie około 85% polskiego zapotrzebowania na wieprzowinę, naturalne zatem jest, że musimy część tej wieprzowiny importować. Abyśmy jednak mogli skutecznie konkurować, nie tylko z wieprzowiną niemiecką, ale też z innych krajów, musimy zdecydowanie podnieść wydajność polskiej produkcji oraz uaktywnić handlowców, którzy będą sięgali po nowe rynki zbytu.
Słaby potencjał finansowy polskich przedsiębiorców, starających się o zdobycie rynków innych krajów, jak również bariery polityczne, mogą stanowić przeszkody w swobodnym handlu tego typu produktami. Mamy w Polsce wiele wiodących gospodarstw, których wyniki produkcyjne nie są gorsze od najlepszych gospodarstw innych krajów Unii Europejskiej, ale nie jest to zjawisko masowe. Dlatego ważne jest, aby wielu polskich hodowców i producentów trzody chlewnej, głównie gospodarstw rodzinnych, znalazło w sobie tyle odwagi, by zainwestować w rozwój. Największy potencjał jest w tych gospodarstwach, które dziś mają od 50 do 100 loch lub kilkaset tuczników. Przy odpowiednich możliwościach rozwojowych, w tym głównie przy braku utrudnień ze strony urzędów i sąsiadów, te gospodarstwa są w stanie w ciągu kilku lat znacznie zwielokrotnić swoją produkcję.
Czy widzi Pan tutaj rolę dla Poznańskiego Forum Weterynaryjnego i lekarzy?
Poznańskie Forum Weterynaryjne ma być szkołą praktycznej wiedzy i umiejętności lekarzy weterynarii. Na wstępie mówiłem o tym, że liczy się przede wszystkim zdrowie zwierząt i to jest głównym przesłaniem, które ma zmieniać stereotypy myślenia o zawodzie lekarza weterynarii, czyli działań według znanej maksymy „lepiej zapobiegać, niż leczyć”. Chcielibyśmy, aby zdobytą tutaj wiedzę lekarze potrafili wykorzystać w codziennej działalności zawodowej. Ta wiedza ma być także pomocna w doradzaniu rolnikom, jak mają produkować, aby uzyskiwać maksymalne efekty i wydajności. W ramach Poznańskiego Forum Weterynaryjnego chcielibyśmy przekazać lekarzom weterynarii wiedzę fachową, którą później będą mogli wykorzystać w kontaktach z rolnikami. W większości przypadków lekarz weterynarii obdarzany jest pewnego rodzaju zaufaniem, dlatego też powinien potrafić przekonać właścicieli stad świń czy bydła do wprowadzania unowocześnień i stałego rozwoju. Nowoczesna produkcja trzody chlewnej to nie tylko nowe budynki, ich wyposażenie czy precyzyjnie opracowany program żywieniowy, ale to przede wszystkim odpowiednia organizacja produkcji i zabezpieczenie zdrowotności stada. Szczególne zadanie spoczywa zatem na lekarzu weterynarii, który musi być tym instruktorem, wskazującym dokładnie na czym polega np. bioasekuracja czy prawidłowe prowadzenie rozrodu, a także pomoże korygować błędy do czasu opanowania tych zagadnień przez rolnika.
Co stwarza lekarzowi weterynarii zajmującemu się trzodą w Polsce największy problem?
Największe problemy sprawia niezrozumienie przez właściciela zwierząt gospodarskich, że nakłady ponoszone na opiekę weterynaryjną nad stadem są nakładami inwestycyjnymi. Myślę tu o kompleksowej opiece nad stadem, systematycznym śledzeniu stanu zdrowia zwierząt i wyników produkcyjnych. To że lekarz weterynarii posiada pewien potencjał wiedzy, mogący poprawić warunki produkcji i egzystencji hodowcy, nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem rolników. Pojmowanie natomiast działalności lekarza weterynarii w znaczeniu kosztowym nie stanowi jakiejkolwiek płaszczyzny ścisłej, długotrwałej współpracy.
Czy niepokoją Pana doniesienia o afrykańskim pomorze świń?
Chyba każdego, kto kiedykolwiek miał do czynienia z taką chorobą jak afrykański pomór świń, niepokoją pojawiające się ostatnio komunikaty. Klasyczny pomór świń wystąpił w Niemczech w latach 1993-1995 na terenach graniczących z obszarem działania lecznicy, którą wówczas tam prowadziłem. Podczas likwidacji ognisk choroby ubojowi i konfiskacie poddano ponad pół miliona świń. Straty gospodarcze to nie tylko te dotyczące pogłowia, ale również koszty związane z wypłaceniem odszkodowań, z całą akcją zwalczania choroby oraz straty ponoszone w związku z ograniczeniem handlu i spadkiem cen żywca na dotkniętym terenie. Do tego dołączają też straty związane z wyparciem producentów z ich dotychczasowych rynków zbytu.
Podczas ubiegłorocznego Wetforum jednym z prelegentów był Alexei Zabierieżnyj z Moskwy, światowej sławy wirusolog zajmujący się obecnie problemem przemieszczania się ognisk afrykańskiego pomoru świń na terenie obszaru kaukaskiego, a także Rosji. Dzisiaj wiemy już, że ogniska pomoru afrykańskiego pojawiają się coraz bliżej wschodniej granicy Polski, więc na pewno są to wiadomości bardzo niepokojące. Jak wiemy, obecnie jedyną metodą zwalczania tej choroby jest likwidacja stad, w których stwierdzono ogniska czy to afrykańskiego, czy klasycznego pomoru świń. Największym jednak niebezpieczeństwem związanym z pojawieniem się ognisk tej choroby na terenie danego kraju jest automatycznie wprowadzane embargo na wszelkie produkty pochodzące od danego gatunku zwierząt.
Kiedy pojawiają się wątki związane z IBR/IPV i BVD/MD, to wielu hodowców uważa, że są to tematy sztucznie rozdmuchiwane. Jak jest naprawdę?
Byłbym innego zdania, ponieważ raczej niezbyt dużo mówi się o IBR/IPV, tudzież o BVD/MD w środowisku lekarzy weterynarii czy hodowców. Ma Pan z pewnością na myśli pytanie o ewentualne wprowadzanie programów zwalczania tych chorób. Mieliśmy przykład choroby Aujeszkyego, która w Polsce nie stanowiła zbytniego problemu gospodarczego. Były owszem regiony, w których choroba ta występowała, a po wprowadzeniu programu jej zwalczania stwierdzono tam jej stosunkowo wysoką prewalencję. Nie były to jednak tereny, na których wcześniej stwierdzano wzmożone występowanie klinicznej formy tej choroby. Nie miało to prawdopodobnie też większego wpływu na wydajność tych stad, gdyż brak jakichkolwiek danych, które mogłyby takie straty potwierdzić.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia dziś w kontekście wspomnianych chorób bydła. Jeżeli inne kraje, a szczególnie inne kraje Unii Europejskiej, ukończą uwalnianie swych stad bydła od tych jednostek chorobowych, wówczas znów uznamy, że jest to choroba polityczna i pomimo niewielkich strat, jakie w Polsce powoduje, będziemy zmuszeni wprowadzić programy ich zwalczania, aby móc sprzedawać do tych krajów nasze bydło i wołowinę oraz inne produkty pochodzące od tego gatunku zwierząt. W Europie mamy już takie kraje, które do programów likwidacji wirusów powodujących IBR/IPV i BVD/MD przystąpiły z dużym zaangażowaniem, wprowadzając między innymi krajowe programy zwalczania.
Dla przypomnienia dodam, że Polska wprowadziła program zwalczania choroby Aujeszkyego po 19 latach od jego wprowadzenia w Niemczech.
Co jest dziś największym wyzwaniem dla lekarzy weterynarii zajmujących się trzodą chlewną i bydłem?
Największym wyzwaniem stojącym przed lekarzami weterynarii, zajmującymi się trzodą chlewną i bydłem, jest znalezienie odpowiedniej płaszczyzny porozumienia między producentem tych gatunków zwierząt a lekarzem weterynarii. Przygotowanie i fachowość lekarza weterynarii muszą być na tyle dobre, aby w stosunku do swojego partnera, rolnika, być instruktorem i pomocnikiem w produkcji zwierzęcej. Bazą działania dzisiejszego lekarza weterynarii, sprawującego kompleksową opiekę nad stadem, są wszelkie dane świadczące o aktualnych wynikach produkcji i zdrowotności poszczególnych grup zwierząt danego stada. Niestety, prowadzenie dokumentacji dotyczącej wyników produkcyjnych i zdrowotności stada jest piętą achillesową polskich rolników, głównie gospodarstw rodzinnych, zajmujących się produkcją trzody chlewnej. Wspomniane dane stanowią bowiem podstawę do wykrywania i diagnozowania ewentualnych chorób, przebiegających często bez wyraźnych objawów, a powodujących znaczące straty w produkcji.
Co różni polskiego lekarza opiekującego się fermą od lekarza zachodnich krajów Europy i świata?
Polskiego lekarza weterynarii od lekarza krajów zachodnich Europy czy świata różnią przede wszystkim pewne przyzwyczajenia i uwarunkowania polityczne, w jakich mogą pracować. Dla przykładu, w jednych krajach lekarz weterynarii ma możliwość prowadzenia apteki leków weterynaryjnych, w innych natomiast takich możliwości nie posiada, stąd też w jednym kraju pewna część dochodów lekarza weterynarii pochodzi z marży na lekach, w innych natomiast wynagrodzenie wypłacane jest za doradztwo weterynaryjne i zabiegi, mające na celu utrzymanie optymalnego zdrowia stada. Nie biorąc pod uwagę warunków politycznych i ewentualnych uwarunkowań prawnych, to polskiego lekarza weterynarii różni od lekarza weterynarii innego kraju tyle samo co przykładowego Kowalskiego od Nowaka, Meyera od Schmidta czy Browna od Herriota. Mamy w naszym kraju lekarzy weterynarii, którzy wiedzą i doświadczeniem nie ustępują innym, także tym najlepszym zagranicznym lekarzom, i mogą z nimi dyskutować, polemizować oraz porównywać efekty swej pracy. Ale, podobnie jak w każdym społeczeństwie, mamy też lekarzy, którzy nie biorą udziału w szkoleniach, nie śledzą najnowszych trendów i prowadzą swą działalność w oparciu o wiedzę i doświadczenia zdobyte na początku kariery zawodowej, nie mając zamiaru w jakikolwiek sposób się dokształcać.
Jaki kierunek na przyszłość wyznaczy Pan Poznańskiemu Forum Weterynaryjnemu?
Poznańskie Forum Weterynaryjne powstało z myślą o przekazaniu jak największych wartości praktycznych lekarzom weterynarii. Stąd też zarówno podczas zamysłów o stworzeniu Poznańskiego Forum Weterynaryjnego, jak i obecnie głównym celem jest zapraszanie jako prelegentów osób związanych z praktyką. Mających duże osiągnięcia i doświadczenie w zawodzie, aby tym doświadczeniem i wiedzą mogli podzielić się z lekarzami polskimi. Mamy nadzieję, że obrany kierunek będzie tym kierunkiem także w przyszłości. Chciałbym, aby teoria jak najbliżej łączyła się z praktyką, aby nasze Poznańskie Forum Weterynaryjne w jak największym stopniu potrafiło przekazać wskazówki praktyczne, pokazać pewne działania, pewne zabiegi weterynaryjne, które wprowadzane są aktualnie gdzieś w innych krajach bądź też przez polskich lekarzy, którzy swoim doświadczeniem będą chcieli podzielić się z kolegami po fachu.
Rozmawiał Michał Chojnacki