Dodano: 30.10.2018, Kategorie: Rozmowy
Fascynujący świat pasożytów
Rozmowa z lek. wet. Dawidem Jańczakiem, współpracującym z Gabinetem Weterynaryjnym Canfelis w Warszawie oraz z Zakładem Parazytologii i Chorób Przenoszonych przez Wektory Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.
Co pasjonującego jest w parazytologii? Czy od zawsze ta dziedzina była dla Pana interesująca, czy pomysł na specjalizację w tym zakresie pojawił się w trakcie studiów?
Pasjonujące jest to, że nawet najbardziej niesympatyczny człowiek może mieć przyjaciela na całe życie czy tego chce, czy nie…, a tak w rzeczywistości to zaskakująca jest ich różnorodność, zdolność adaptacji, skomplikowane cykle rozwojowe, a także to, że otaczają nas w codziennym życiu. Pasożyty mogą zasiedlać nie tylko przewód pokarmowy naszych pacjentów, ale również skórę, krew i narządy wewnętrzne. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z ich obecności, bowiem wiele zarażeń pasożytniczych ma bezobjawowy przebieg. Naszym zadaniem jako lekarzy weterynarii jest nie tylko dbanie o to, aby zlikwidować inwazje pasożytnicze u zwierząt, ale także by zapobiec przenoszeniu się odzwierzęcych chorób pasożytniczych na człowieka. Badamy pod tym kątem mięso na obecność włośni czy wągrów tasiemca oraz stosujemy profilaktyczne odrobaczanie psów i kotów, aby przerwać cykle rozwojowe pasożytniczych robaków. Na studiach zainteresowały mnie pasożyty innych zwierząt. Mianowicie u coraz popularniejszych małych ssaków, gadów czy ryb. Pierwszymi przebadanymi przeze mnie zwierzętami były chomiki ze sklepów zoologicznych, a kolejnymi zaś różne gady. Wykrycie u chomików zarażenia tasiemcem karłowatym dało mi do myślenia, że przecież człowiek może się nim również zarazić. Kilka nagród i wyróżnień za prezentację wyników badań z zakresu parazytologii podczas Konferencji Studenckich Kół Naukowych w ciągu trzech ostatnich lat studiów uświadomiło mi również, że parazytologia, a dokładniej pasożytnicze choroby odzwierzęce to właśnie to, czym chcę się zająć. W tej chwili nie wyobrażam sobie porzucenia pasji do pasożytów i oddania się np. chorobom wirusowym (śmiech).
Z jakimi schorzeniami wywołanymi przez pasożyty najczęściej spotyka się Pan w swojej pracy?
Tutaj lista jest oczywiście bardzo długa i uzależniona od gatunku pacjenta. Jeśli zaczniemy od psów i kotów to muszę przyznać, że prym, szczególnie u młodych zwierząt wiodą pierwotniaki jelitowe. Co ciekawe, niezależnie od tego czy zwierzę zostało przygarnięte z ulicy, czy zakupione z super hodowli, jakiś pasożyt trapi tego czworonoga. U kociaków i szczeniaków dominują zarażenia kokcydiami i oczywiście Giardia intestinalis, czyli lamblioza. Czasem trafi się i jakiś nicień, zwykle glista lub tęgoryjec. U dorosłych psów, zwłaszcza miejskich dominują zarażenia włosogłówką, co niestety wynika z braku odruchu sprzątania wśród właścicieli po swoim psie na spacerze. U królików miniaturowych trzeba zwracać uwagę na kokcydiozę, która jest powszechna u zwierząt zakupionych w sklepach zoologicznych, a zbyt późno zdiagnozowana może zakończyć się tragicznie dla zwierzęcia. Wśród świnek morskich bardzo często występuje wszołowica. Na myśl o pasożytach zewnętrznych od razu zaczynam się drapać. W sumie to żadne pasożyty mnie tak nie przerażają jak ektopasożyty, a skoro już o nich mowa, to wspomnę o sporadycznie spotykanej nużycy u chomików oraz częstych inwazjach krwiopijnych roztoczy jak Dermanyssus czy Ornitonyssus. Te ostatnie są o tyle uciążliwe, że potrafią „pokąsać” pozostałych domowników, w tym także człowieka.
Co stanowi największe wyzwanie w ich diagnozowaniu?
Mogę śmiało zażartować, że zdobycie odpowiedniego materiału do badań. Chociaż kał, jest najłatwiejszym do zdobycia materiałem diagnostycznym to właściciele zwierząt często mają problem z jego pobraniem i dostarczeniem do badań, ale pomijając ten etap, kolejną kwestią jest szybkość wykonywania niektórych badań. W świeżych próbkach kału możemy znaleźć poruszające się formy troficzne pasożytów, które jednak przy długim przechowywaniu, nawet w lodówce obumierają. Kolejna trudność to „wstrzelenie” się w dobry okres siewstwa pasożytów tak, aby ich liczba w badanej próbce była wystarczająca i nic nam nie umknęło. Mamy też kwestię okresu prepatentnego, kiedy jaja czy larwy pasożytów nie są jeszcze wydalane i nie jesteśmy w stanie ich stwierdzić w badaniu. Dobrym przykładem jest tutaj coraz powszechniejsza w Polsce dirofilaroza skórna, w przypadku której okres prepatentny wynosi od 6 do 8 miesięcy. Dopiero po tak długim czasie od zarażenia możemy spodziewać się wykrycia larw, czyli mikrofilarii we krwi psów. Niezależnie od tego, czy badamy mikroskopowo kał, krew czy mocz najważniejsze jest wprawne oko diagnosty i spore doświadczenie.
Poświęca Pan również sporo uwagi zwierzętom egzotycznym, w kręgu Pana zainteresowań są też ryby akwariowe. Jakie techniki laboratoryjne stosowane są w ich diagnozowaniu, z jakimi schorzeniami najczęściej się zmagają?
Leczenie ryb akwariowych to bardzo trudna sztuka. Ta trudność wynika nie tylko z liczby gatunków ryb, różnorodności patogenów które je atakują, ale przede wszystkim z niskiej świadomości właścicieli. Z niejednej kreskówki pamiętamy scenę wrzucania chorej lub martwej ryby do sedesu – dlaczego? Bo ryb się nie leczy. Bo nowa rybka będzie tańsza niż wizyta z nią u weterynarza. Tymczasem ryby oczywiście da się leczyć i należy to robić kiedy zauważymy jakieś niepokojące objawy. Większość chorób ryb wynika z nieodpowiednich warunków panujących w akwarium, w tym nieodpowiedniej temperatury, twardości czy pH wody. Jednakże ryby dostępne w sklepach zoologicznych bardzo często cierpią z powodu inwazji przywr skórnych i skrzelowych. Aby potwierdzić obecność tych pasożytów wystarczy wykonać badanie mikroskopowe wymazów pobranych ze skóry, płetw i blaszek skrzelowych ryb. Nierzadko takie badanie jest niewystarczające i nie tłumaczy objawów choroby. Wówczas z obsady akwarium należy poświęcić najsłabszą i najbardziej schorowaną rybę i wykonać badanie sekcyjne podczas którego zostanie pobrany materiał do badania bakteriologicznego. Zakażenia bakteryjne u ryb są częste, podobnie jak inwazje pasożytnicze. W leczeniu zakażeń bakteryjnych należy pamiętać aby nie stosować antybiotyków w ciemno, a opierać się na wynikach badań bakteriologicznych i opracowanym antybiogramie.
Jaka jest zasadnicza różnica w diagnozowaniu zwierząt egzotycznych, a diagnozowaniu psów, kotów, świnek morskich?
Diagnozujemy tak naprawdę bardzo podobne jednostki chorobowe. Wykorzystujemy w tym celu badania morfologiczne i biochemiczne krwi, oznaczamy poziomy hormonów, wykonujemy badania ultrasonograficzne oraz prześwietlenia. Trudności z jakimi się spotykamy, to często gabaryty zwierzęcia egzotycznego od którego nie jesteśmy w stanie pobrać dużej ilość materiału do badań, np. krwi. Bardzo ważny jest wywiad, szczególnie w przypadku gadów i płazów. Informacje które uzyskamy od właściciela, zwłaszcza odnośnie diety oraz warunków utrzymania mogą nas nakierować na odpowiedni tor diagnostyczny.
Jaki był najciekawszy przypadek, z którym miał Pan do czynienia?
Oczywiście musiał być to przypadek parazytologiczny. Szczerze to jest ich kilka ale dla mnie najważniejszy jest przypadek wykrycia nicienia Baylisascaris columnaris u skunksów, które powoli stają się domowymi zwierzakami. Niestety mało kto zastanawia się jakie niebezpieczeństwo przynosi do swojego domu wraz z nowym „egzotycznym” zwierzęciem zakupionym chociażby w internecie. Czasem to niebezpieczeństwo jest ukryte wewnątrz zwierzęcia. Tak było i w tym przypadku. Skunks zakupiony w sklepie zoologicznym okazał się być zarażony glistami z rodzaju Baylisascaris. Dlaczego jest to tak istotne? Dlatego że u szopów występuje podobny nicień, Baylisascaris procyonis, który jest dla człowieka bardzo niebezpieczny. Larwy tego nicienia umiejscawiają się głównie w mózgu oraz oku powodując ich uszkodzenie. Nie znamy przypadków zarażenia człowieka nicieniem od skunksa, ale może jest to tylko kwestia czasu. Udamawiając zwierzęta, które dla naszego środowiska są obce i inwazyjne nierzadko zawlekamy z nimi nowe patogeny, w tym niebezpieczne pasożyty.
Czy właściciele zwierząt domowych są obecnie bardziej świadomi w jaki sposób zapobiegać schorzeniom wywołanym przez pasożyty u swoich pupili?
O tak! Niektórzy aż za bardzo. Mam na myśli tych właścicieli którzy za namową „nowej mody” propagowanej w internecie pragną odrobaczać swoje zwierzaki czosnkiem oraz alkoholowym wyciągiem z czarnego orzecha, które dla czworonogów są trujące, ale o takich przypadkach można napisać książkę zatem wrócę do pytania. Uważam, że świadomość właścicieli wzrasta, szczególnie kiedy wykona się badanie kału i stwierdzi pasożyta, który po odrobaczaniu jest widoczny dla nich gołym okiem, np. glisty. Czasem sami zauważają wychodzące o własnych siłach z kociego czy psiego odbytu białawe pestki ogórka czy ziarna ryżu, które okazują się być członami tasiemca. Zwierzęta warto badać na obecność pasożytów, warto też pamiętać, że nie wszystkie leki podawane profilaktycznie działają na niedojrzałe pasożyty i odrobaczanie trzeba będzie powtórzyć za 2-4 tygodnie. W chwili obecnej mamy spory wybór preparatów przeciwpasożytniczych i na pewno uda się coś dopasować do potrzeb zwierzęcia oraz właściciela. Musimy pamiętać, że koty wychodzące mają większe szanse na zarażenie się pasożytami i w ich przypadku profilaktyczne odrobaczanie może być wykonywane nawet co 30 dni. Właściciele moich pacjentów bardzo szybko nauczyli się, że w przypadku wystąpienia biegunki należy w pierwszej kolejności wykonać badanie kału. Często bowiem przyczyną biegunki są lamblie i podanie „jakiegoś tam” antybiotyku nie pomoże.
Ale pasożyty to nie tylko przewód pokarmowy. Nieśmiertelny temat kleszczy i chorób odkleszczowych wraca jak bumerang. Informujemy, prosimy właścicieli, aby zabezpieczali swoje zwierzaki, szczególnie psy przeciwko kleszczom przez cały rok. Na co słyszymy, że jest zimno i kleszczy już nie ma (na zewnątrz temperatura 4ºC). Dla nas zimno, ale czy dla kleszczy? Jednocześnie uchodzimy za naciągaczy, do czasu aż ten sam klient musi zapłacić sporo więcej za leczenie babeszjozy niż mógł wydać na zabezpieczenie psa. Tacy klienci, to na szczęście wymierający gatunek, a kleszcze i choroby odkleszczowe to nie przelewki.
Na co właściciele zwierząt powinni zwracać większą uwagę w profilaktyce przeciwpasożytniczej?
Odnośnie pasożytów jelitowych ważny jest dobór preparatu, który albo zawiera kilka substancji czynnych lub jedną o szerokim spektrum działania. Właściciele muszą być świadomi, że odrobaczanie nie zabije wszystkich robaków/pasożytów w organizmie psa czy kota. Niekiedy potrzebna jest głębsza diagnostyka i o wiele dłuższe leczenie innymi preparatami ukierunkowanymi na konkretne pasożyty. Zaś w przypadku pasożytów zewnętrznych, mam tu głównie na myśli kleszcze, właściciele muszą pamiętać o całorocznym zabezpieczaniu czworonogów z pilnowaniem terminów podania kolejnej dawki preparatu. Ważne jest też, aby nie pomylić dostępnych w sklepach zoologicznych kropelek przeciwko kleszczom dla psów i nie podać ich kotom. Zawarta w tych kropelkach substancja czynna jest bezpieczna dla psów, ale dla kotów zaś jest niezwykle trująca, a nawet zabójcza.
W jakim kierunku rozwija się dzisiaj diagnostyka laboratoryjna? Czy można mówić o jakiejś tendencji w tej dziedzinie?
Rozwija się i to bardzo dynamicznie. W tej chwili stawia się przede wszystkim na badania genetyczne. Wykorzystanie biologii molekularnej w diagnostyce chorób pasożytniczych i odkleszczowych jest bardzo na czasie. Badania te są wysoce czułe, co oznacza, że wystarczy bardzo mała liczba pasożytów w próbce, by je wykryć oraz bardzo swoiste czyli nastawione na wykrywanie konkretnego patogenu. Jednakże i te metody mają swoje ograniczenia w przypadku niektórych patogenów – przykładem może być tu mój ulubiony pierwotniak Toxoplasma gondii, który od momentu zarażenia we krwi znajduje się tylko kilkanaście godzin i poszukiwanie go, nawet metodami biologii molekularnej we krwi jest nieużyteczne. Wówczas przychodzi nam z pomocą diagnostyka serologiczna. Serologia jest często wykorzystywana w diagnostyce zakażeń i zarażeń, a ponadto pozwala nam śledzić efekty leczenia. Lecznice weterynaryjne dysponują testami do szybkiej diagnostyki chorób zakaźnych i pasożytniczych, co pozwala postawić diagnozę, lub nadać tępa dalszej diagnostyce już w 15 minut.
Jest Pan znanym i cenionym prelegentem wielu konferencji i szkoleń, gdzie będzie można zobaczyć Pana w najbliższym czasie?
Serio, jestem? (śmiech) W tym roku już tylko podczas Kongresu PSLWMZ w Łodzi, gdzie będę miał przyjemność wygłosić wykład pt. Anaplazmoza i Hemoplazmoza Kotów.
Opracowanie MK