Czy jesteś profesjonalistą?

Niektóre treści i reklamy zawarte na tej stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów związanych z weterynarią

Przechodząc do witryny www.weterynarianews.pl zaznaczając – Tak, JESTEM PROFESJONALISTĄ oświadczam,że jestem świadoma/świadomy, iż niektóre z komunikatów reklamowych i treści na stronie przeznaczone są wyłącznie dla profesjonalistów, oraz jestem osobą posiadającą wykształcenie medyczne lub jestem przedsiębiorcą zainteresowanym ofertą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.

Nie jestem profesionalistą

Pomagałem psom w Nepalu i Indiach

Od listopada 2017 do lutego 2018 miałem okazję pracować jako wolontariusz w Nepalu i Indiach. Jadąc tam wiedziałem, że czeka mnie ciężka praca z chorymi i rannymi zwierzętami. Bałem się tylko jednego-ran zainfekowanych larwami much. W Indiach i Nepalu muchy nie występują sezonowo, nie ma zimy, a muchy są zawsze.

 

Kraje Trzeciego Świata mają olbrzymią, niekontrolowaną populację psów. Brak kastracji powoduje, że samce walczą o samice zadając sobie poważne rany. Psy w walce o nie rozrywają sobie karki i uszy. Czasem dochodzi nawet do oskalpowań. Takie rany bardzo szybko wypełniają się larwami much, które żywią się martwym mięsem, a to z kolei sprzyja rozwojowi infekcji. Miałem okazję widzieć rany które z wierzchu wydawały się wielkości pięciozłotówki, a pod skórą otaczającą ranę znajdowała się przestrzeń rozmiaru dłoni wypełnionej larwami. Bardzo często miałem również do czynienia ze szczeniakami. W ich przypadku sytuacja zawsze była dramatyczna. Szczenięta zawsze docierały do lecznicy na skraju śmierci. Larwy sprzyjają rozprzestrzenianiu się infekcji i zatruciu organizmu, szczególnie u psów niedożywionych, w efekcie czego pies z początkowo małą raną łapki często musiał być poddawany amputacji, ponieważ rana potrafiła rozrastać się do takich rozmiarów, że inne rozwiązanie nie mogło być brane pod uwagę.

Muchy składają jaja kiedy tylko wyczują zapach gnijącej infekcji. Skupiska kilkudziesięciu larw pojawiają się nawet kilka razy dziennie. Jaja larw są łatwo zauważalne ze względu na śnieżnobiały kolor i można je szybko usunąć. Larwy rosną do około dwóch centymetrów wgryzając się w głąb rany, a w starszych ranach zazwyczaj znajdują się larwy już na różnym etapie rozwoju. Spotkałem się z dwoma metodami usuwania larw: manualnym oraz wodą pod ciśnieniem. Pierwsza metoda polega na usuwaniu larw pęsetą. Często zaczyna się od podania trutki na larwy. Zanim zaczniemy wybierać larwy ze zgniłej rany całość poprzedza widok larw uciekających przed trutką, dosłownie sypią się z rany. Te które w niej pozostały musimy znaleźć. Mimo trutki zostaje ich nadal bardzo dużo. Po zabiegu zakładamy opatrunek, który kolejnego dnia zdejmujemy, aby wybrać następne larwy (zwykle jest ok. trzech takich sesji). Druga metoda polega na wycelowaniu w ranę wody pod ciśnieniem tak aby usunąć larwy i zainfekowaną tkankę do żywego mięsa. Metoda jest bardzo efektywna i dość bolesna dla psa, ale cały zbieg trwa około 20 sekund.

 

W Nepalu praktycznie nie używa się antybiotyków, leki tego typu są bardzo drogie i nie każdy ma do nich dostęp. Podstawą leczenia jest maść Himax, którą wykorzystuje się w weterynarii na: oparzenia, alergie, rany; zwalcza się nią: bakterie, pasożyty i grzyby. W Indiach i Nepalu stosuje się ją w leczeniu wszystkich zwierząt od chomików po słonie. Maść nakłada się na ranę grubą warstwą co uniemożliwia dostęp muchom dzięki czemu zakładanie opatrunków nie jest konieczne. Rany goją się niezwykle szybko mimo, że często są wielkości piłki do kosza. Pracę ułatwiają również same psy, które bez problemu poddają się zabiegom i są niezwykle ufne. Są to psy bezdomne, często po wielu przejściach, niejednokrotnie źle w przeszłości traktowane przez ludzi, a mimo to ich ufność i chęć ulżenia cierpieniu powoduje, że nie trzeba im nawet podczas zabiegu zakładać kagańca.

 

Jeżeli masz ochotę poczytać więcej o tym czym się zajmuję i z jakimi przypadkami miałem do czynienia to zapraszam na swojego facebooka https://www.facebook.com/Gaetanoanimals

W przyszłym roku chciałbym jako wolontariusz pracować z fundacjami z Tajlandii i Wietnamie. Czeka mnie ciężka praca i wiele tygodni spędzonych w marnych warunkach, ale wiem że mogę uratować wiele zwierząt przed strasznym losem. Szczególnie aktywnie staram się pomagać w walce z wykorzystywaniem psiego i kociego mięsa. Jeżeli masz ochotę, aby wesprzeć moje działania to zachęcam do odwiedzenia strony https://pomagam.pl/azjatyckichulic

 

 

 

Autor i zdjęcia:

Kajtek Kajtkowski

 

Nasi klienci